Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.

ze szczupłym tłómoczkiem, który, wedle kroniki, zawierał całe jego mienie. Obecnie był jednym z najbogatszych posiadaczy w okolicy. W rozkwicie swej pomyślności, kupił połowę majątku, którego druga połowa przypadła, drogą sukcesji, panu de la Mole. Stąd zaciekły proces między temi osobistościami.
Mimo swej paryskiej świetności i dworskich urzędów, margrabia czuł, iż niebezpiecznie jest walczyć w Besançon przeciw wielkiemu wikarjuszowi, o którym mówiono że mianuje i usuwa prefektów. Zamiast wykołatać, pod jakimkolwiek pozorem, gratyfikację pięćdziesięciotysięczną i zaniechać procesu o takąż sumę z księdzem de Frilair, margrabia uparł się. Uważa, że ma rację: dobra racja!
Owóż, niech mi będzie wolno powiedzieć: któryż sędzia nie ma syna lub bodaj kuzyna dla którego potrzebuje protekcji?
Aby oświecić najbardziej ślepych, w tydzień po wygranej w pierwszej instancji, ksiądz de Frilair wziął powóz biskupa, i osobiście zawiózł swemu adwokatowi krzyż Legji honorowej. Pan de la Mole osłupiał: czując że adwokaci jego słabną, poradził się księdza Chélan, który zapoznał go z księdzem Pirard.
W epoce naszego opowiadania, stosunki te trwały już od kilku lat. Ksiądz Pirard włożył w tę sprawę cały swój namiętny temperament. Stykając się bezustanku z adwokatami margrabiego, zgłębił proces i, uważając go za słuszny, stał się jawnym rzecznikiem margrabiego przeciw wszechpotężnemu wikarjuszowi. To zuchwalstwo, i to ze strony mizernego jansenisty, oburzyło księdza de Frilair!
— Patrzcie, czem są, w rezultacie, ci panowie ze dworu, którzy się uważają za tak potężnych! mówił do swoich zaufanych. Pan de la Mole nie wyjednał nawet nędznego krzyża swemu pełnomocnikowi w Besançon i pozwoli aby go w krótkiej drodze usunięto z posady. A jednak, jak słyszę, nie minie tydzień, aby ten szlachetny par nie wysiadywał krzeseł w salonie każdorazowego ministra sprawiedliwości.