Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/222

Ta strona została uwierzytelniona.

Mimo całej energji księdza Pirard i mimo że pan de la Mole był wciąż w najlepszych stosunkach z ministrem sprawiedliwości a zwłaszcza z jego kancelarją, wszystko co mógł uczynić, po sześciu latach starań, było to że nie przegrał jeszcze ostatecznie procesu.
Pozostając w ciągłej korespondencji z księdzem Pirard dla sprawy którą obaj prowadzili z zapałem, margrabia zasmakował z czasem w umyśle księdza. Stopniowo, mimo przepaści społecznej, korespondencja ich przybrała ton przyjacielski. Ksiądz Pirard zwierzył się margrabiemu, że go chcą szykanami zmusić do dymisji. Oburzony niegodną, jego zdaniem, sztuczką, jakiej użyto wobec Juljana, opisał margrabiemu jego historję.
Mimo że bardzo bogaty, magnat ów nie był skąpy. Nigdy nie mógł skłonić księdza Pirard, aby przyjął bodaj zwrot kosztów pocztowych, jakiemi obarczył go proces. Chwycił sposobność przesłania pięciuset franków jego ulubionemu uczniowi.
Pan de la Mole sam sobie zadał trud napisania listu towarzyszącego przesyłce; to przypomniało mu księdza Pirard.
Jednego dnia, rektor seminarjum otrzymał bilecik, który, w naglącej sprawie, wzywał go do gospody. Zastał tam intendenta margrabiego.
— Pan margrabia polecił mi oddać do rozporządzenia księdza karetę, rzekł intendent. Spodziewa się, że po przeczytaniu tego listu zechce ksiądz rektor, za kilka dni, wybrać się do Paryża. Czas, który mi ksiądz pozostawi, obrócę na objazd majątków pana margrabiego; poczem, w dniu który będzie księdzu dogadzał, pojedziemy do Paryża.
List był krótki.
„Otrząśnij się, drogi księże, ze wszystkich prowincjonalnych utrapień, i przyjedź odetchnąć swobodniej do Paryża. Posyłam Ci mój powóz, który przez cztery dni będzie czekał twojej decyzji. Ja sam będę cię czekał w Paryżu do wtorku. Wystarczy jednego słowa, abym podpisał w twem imieniu akt objęcia jednej z naj-