Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

szłości, która będzie niewątpliwie świetna, skazując cię na śmierć głodową.
Na rozkaz biskupa, podano malagę i biszkopty; Juljan wziął się do nich żwawo, a jeszcze bardziej ksiądz de Frilair, który wiedział, że biskup lubi, aby przy nim jeść wesoło i z apetytem.
Prałat, coraz bardziej rad z zakończenia wieczoru, natrącił coś z historji kościelnej. Spostrzegł, że Juljan nie rozumie. Zagadnął o ducha państwa rzymskiego za cesarzów w epoce Konstantyna. Schyłkowi pogaństwa towarzyszył ten sam stan niepokoju i rozterki, który w XIX w. trapi smutne i zwątpiałe dusze. Biskup zauważył, że Juljan prawie nic nie słyszał o Tacycie.
Juljan odpowiedział poprostu, ku zdumieniu prałata, że autora tego niema w bibljotece seminarjum.
— Bardzom rad z tego, rzekł biskup wesoło. Wywiodłeś mnie z kłopotu; od dziesięciu minut myślę, jak ci podziękować za miły wieczór, któregoś mi dostarczył, i to zupełnie niespodzianie. Nie spodziewałem się znaleźć takiego humanisty w wychowanku mego seminarjum. Mimo że to dar niezbyt kanoniczny, daruję ci Tacyta.
Prałat kazał sobie przynieść ośm wspaniale oprawnych tomów i własnoręcznie wypisał na pierwszej stronicy łacińską dedykację. Biskup szczycił się wytworną łaciną. W końcu, rzekł poważnym tonem, który szczególnie odbijał od całej rozmowy:
— Młodzieńcze, jeśli będziesz rozsądny, czeka cię z czasem najlepsze probostwo w djecezji, i to niezbyt daleko od biskupiego pałacu; ale trzeba być rozsądnym.
Kiedy Juljan, obładowany książkami, wyszedł, mocno zdziwiony, z pałacu, biła dwunasta.
Biskup nie wspomniał ani słowa o księdzu Pirard. Juljan zdumiony był zwłaszcza nadzwyczajną uprzejmością prałata. Nie miał pojęcia o takim wdzięku, połączonym z równie naturalną godnością. Odczuł żywo ten kontrast, na widok ponurego księdza Pirard, który czekał go z niecierpliwością.