Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jeżeli, po kilku miesiącach, nie okażesz się użyteczny, wrócisz do seminarjum, ale już na innej stopie. Będziesz mieszkał u margrabiego, jednego z największych magnatów Francji. Będziesz się ubierał czarno, ale jak człowiek w żałobie, nie jak duchowny. Żądam, abyś trzy razy na tydzień uczęszczał na kursy teologji w seminarjum gdzie cię polecę. Codzień w południe stawisz się w bibljotece margrabiego, który zamierza posługiwać się tobą w korespondencji tyczącej procesu oraz w innych sprawach. Margrabia zaznaczy, w paru słowach, na marginesie listu, w jakim duchu ma być odpowiedź. Zaręczyłem, iż, za jaki kwartał, nauczysz się sporządzać te odpowiedzi, tak że, na tuzin przedłożonych, margrabia będzie mógł podpisać osiem lub dziewięć. Wieczorem, o ósmej, uporządkujesz biuro, o dziesiątej będziesz wolny.
Może się zdarzyć, ciągnął ksiądz Pirard, że jakaś starsza dama lub jakiś jegomość o słodkiej mince ukaże ci ogromne korzyści lub poprostu ofiaruje pieniądze za pokazanie listów, które odbiera margrabia...
— Och! wykrzyknął Juljan, rumieniąc się.
— Osobliwa rzecz, rzekł ksiądz z gorzkim uśmiechem, iż, będąc biedakiem i po roku seminarjum, znajdujesz jeszcze w sobie tak cnotliwe oburzenie. Musiałeś być tedy bardzo ślepy.
Byłażby to siła krwi, ciągnął ksiądz półgłosem, jakby sam do siebie. Co jest osobliwe, dodał spoglądając na Juljana, to że margrabia cię zna... Nie wiem skąd. Daje ci, na początek, sto ludwików rocznie. Człowiek ten powoduje się tylko kaprysem, to jego wada, będzie z tobą wojował o drobiazgi. Jeśli będzie rad z ciebie, pensja twoja może wzrosnąć z czasem do ośmiu tysięcy franków.
Ale rozumiesz dobrze, podjął ksiądz zgryźliwie, że nie będzie ci płacił dla twoich pięknych oczu. Chodzi o to, abyś mu się nadał. Na twojem miejscu, odzywałbym się bardzo mało, zwłaszcza zaś nie mówiłbym nigdy o tem czego nie wiem.
A, dodał jeszcze ksiądz, zasięgnąłem dla ciebie informacji;