Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

Przeczytawszy list margrabiego de la Mole, para Francji i najbogatszego właściciela w okolicy, ksiądz Chélan zadumał się.
— Jestem stary, kochają mnie tutaj, rzekł do siebie; nie śmieliby! Następnie, obrócił się ku paryżaninowi, z oczami, w których, mimo podeszłego wieku, błyszczał ów święty ogień, zrodzony przyjemnością spełnienia dobrego uczynku, połączonego z pewnem niebezpieczeństwem.
— Chodź pan ze mną, drogi panie; ale, w obecności dozorcy więzienia, a zwłaszcza Przytułku, chciej nie wyrażać sądu o rzeczach które będziemy widzieli.
Pan Appert zrozumiał, że ma do czynienia z dzielnym człowiekiem; udał się za czcigodnym proboszczem, zwiedził więzienie, przytułek, areszt, zadał wiele pytań i, mimo dziwnych odpowiedzi, nie pozwolił sobie na najmniejszą krytykę.
Zwiedzanie trwało kilka godzin. Proboszcz zaprosił pana Appert na obiad, ale ten wymówił się pilną korespondencją: nie chciał bardziej jeszcze narażać swego szlachetnego towarzysza. Około trzeciej, poszli dokończyć inspekcji Przytułku, następnie wrócili do więzienia. Zastali w progu dozorcę, olbrzyma o sześciu stopach wzrostu i kabłąkowatych nogach: nikczemna jego fizjognomja stała się wstrętna pod wpływem strachu.
— Proszę dobrodzieja, rzekł na widok proboszcza, czy ten pan, który przyszedł z księdzem proboszczem, to nie pan Appert?
— A o co chodzi? spytał proboszcz.
— Ano bo wczoraj otrzymałem najściślejszy rozkaz — od pana prefekta, żandarm pędził galopa całą noc! — aby nie wpuszczać pana Appert do więzienia.
— Oświadczam panu, panie Noiroud, rzekł proboszcz, że ten podróżny, który mi towarzyszy, to właśnie pan Appert. Czy uznajesz, że mam prawo wchodzić do więzienia o każdej porze dnia i nocy, wprowadzając kogo mi się podoba?
— Tak, księże proboszczu, odparł dozorca ciszej, spuszczając głowę jak buldog przed kijem. Tylko że, proszę księdza, ja