Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

uprawiając wobec męża żadnej polityki, przepuszczała najlepsze sposobności zdobycia ładnych kapeluszy z Paryża lub z Besançon. Byle jej pozwolono błądzić samotnie po ogrodzie, nie skarżyła się nigdy.
Była to naiwna dusza, która nigdy nie odważyła się sądzić męża i przyznać sama przed sobą że ją nudzi. Nie uświadamiając sobie tego jasno, przypuszczała, że stosunki między mężem a żoną nie bywają milsze. Lubiła zwłaszcza, kiedy jej mówił o przyszłości synów, z których jednego przeznaczał od wojska, drugiego do urzędu, a trzeciego na księdza. Ogółem wziąwszy, pan de Rênal wydawał się jej o wiele mniej nudny niż wszyscy inni.
Ten sąd był dość racjonalny. Burmistrz zawdzięczał reputację dowcipu, a zwłaszcza dobrego tonu, kilkunastu anegdotom odziedziczonym po wuju. Stary kapitan de Rênal służył przed Rewolucją w pułku księcia Orleańskiego i, kiedy bawił w Paryżu, miał wstęp na salony księcia. Poznał tam panią de Montesson, sławną panią de Genlis, pana Ducret twórcę Palais-Royal. Osobistości te powtarzały się aż nazbyt często w anegdotach pana de Rênal. Ale z czasem wywoływanie wspomnień rzeczy tak subtelnych stało się dlań pracą; toteż od pewnego czasu jedynie w ważnych okolicznościach wydobywał swoje anegdoty orleańskie. Ponieważ był zresztą bardzo grzeczny (z wyjątkiem gdy chodziło o pieniądze), uchodził słusznie za najdystyngowańszą osobistość w całem Verrières.


IV. OJCIEC I SYN.

E sara mia colpa
Se cosi è?
Machiavelli.

— Moja żona ma, doprawdy, rozum! powiadał sobie, nazajutrz o szóstej rano, burmistrz, schodząc ku tartakowi starego Sorela. Nie przyznałem jej tego, dla zachowania wyższości jaka