Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

— Byłżebym tchórzem? szepnął; do broni!
To słowo, powtarzające się tak często w opowieściach starego chirurga, miało dla Juljana dźwięk bohaterski. Wstał i skierował się szybko ku domostwu pana de Rênal.
Mimo tych pięknych postanowień, o dwadzieścia kroków od celu ogarnęła go straszliwa nieśmiałość. Żelazna brama (wydała mu się czemś wspaniałem!) była otwarta; trzeba było wejść.
Nietylko sam Juljan wylękniony był swem przybyciem. Panią de Rênal, istotę nadzwyczaj nieśmiałą, niepokoiła myśl o tym obcym, który, mocą swego stanowiska, wiecznie się będzie znajdował między nią a dziećmi. Przywykła iż chłopcy sypiali w jej pokoju; spłakała się tego rana, widząc jak przenoszą łóżeczka do pokoju preceptora. Daremnie prosiła męża, aby jej zostawiono choć najmłodszego.
Pani de Rênal posiadała delikatność kobiecą rozwiniętą w wysokim stopniu. Tworzyła sobie najgorszy obraz pospolitego a rozczochranego osobnika, mającego z urzędu łajać jej dzieci, jedynie dlatego że zna łacinę, barbarzyński język, za który jej synowie będą brali chłostę.


VI. NUDA.

Non so più cosa son
Cosa facio.
Mozart, Figaro.

Z żywością i wdziękiem, które były jej wrodzone kiedy się czuła zdala od męskich spojrzeń, pani de Rênal wychodziła oszklonemi drzwiami do ogrodu. Spostrzegła u bramy młodego wieśniaka, dziecko niemal, z twarzą bardzo bladą i noszącą ślady łez. Był w czystej białej koszuli, pod pachą zaś miał schludny surducik drelichowy.
Cera chłopca była tak biała, oczy tak słodkie, iż w roman-