Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nieprawdaż, w pierwszych dniach nie będzie pan bił chłopców, choćby nawet nie umieli lekcji?
Słodki, prawie błagalny głos pięknej pani sprawił, że Juljan zapomniał nagle o swej reputacji łacinnika. Twarz pani de Rênal była tuż przy jego twarzy; uczuł — cóż za wrażenie dla biednego kmiotka! — zapach letnich sukien kobiecych. Juljan zarumienił się, odetchnął głęboko i rzekł drżącym głosem:
— Niech się pani nie lęka, zrobię wszystko co pani każe.
W tej chwili dopiero, skoro minęła wszelka obawa o dzieci, uderzyła panią de Rênal nadzwyczajna uroda Juljana. Kobieca niemal delikatność rysów oraz wyraz zakłopotania nie wydały się zgoła śmieszne istocie również niezmiernie lękliwej. Wyraz męskości, uważany powszechnie za podstawę urody, byłby ją wystraszył.
— Ile pan ma lat? spytała.
— Niedługo dziewiętnaście.
— Mój najstarszy ma jedenaście, odparła pani de Rênal zupełnie już uspokojona; będzie prawie pana kolegą, przemówi mu pan do rozsądku. Raz ojciec chciał go wybić, dziecko odchorowało to blisko tydzień, choć skończyło się na klapsie.
— Cóż za różnica! pomyślał Juljan. Wczoraj jeszcze ojciec mnie zbił. Jacy ci bogacze szczęśliwi!
Pani de Rênal już była wrażliwa na najlżejsze odcienie tego co się działo w duszy preceptora; wzięła ten odruch smutku za nieśmiałość, chciała mu dodać odwagi.
— Jak panu na imię? rzekła z wdziękiem, którego, mimo iż bezwiednie, Juljan odczuł cały urok.
— Zowię się Juljan Sorel; z drżeniem przestępuję pierwszy raz w życiu próg obcego domu; trzeba mi pani dobroci, trzeba aby mi pani wiele wybaczyła w pierwszych dniach. Nie posyłano mnie do szkół, byłem za biedny, nie rozmawiałem z nikim prócz krewniaka mego, chirurga polowego, kawalera Legji, oraz księdza Chélan. Proboszcz da pani o mnie dobre świadectwo. Bracia bili mnie zawsze; proszę im nie wierzyć kiedy będą źle