będą cię tu traktowali uczciwie, i jeśli mi się nadasz, pomogę ci w przyszłości znaleźć jaką posadkę. Nie życzę sobie, abyś odtąd widywał swoich krewnych i przyjaciół; ich ton nie może być właściwy dla moich dzieci. Oto trzydzieści sześć franków za pierwszy miesiąc; ale dasz mi słowo, że ani grosza z tej sumy nie oddasz ojcu.
Pan de Rênal czuł złość do starego Sorel, że w tej sprawie okazał się chytrzejszy od niego.
— A teraz, proszę pana (z mego rozkazu wszyscy będą cię tu nazywali panem; ocenisz całą korzyść pobytu w przyzwoitym domu), nie przystoi, aby dzieci widziały cię w bluzie. Czy służba widziała go? rzekł pan de Rênal do żony.
— Nie, nie, odparła z wyrazem głębokiej zadumy.
— Doskonale. Włóż pan to, rzekł do zdumionego chłopca, podając mu własny surdut. Chodźmy teraz do pana Durand, sukiennika.
W dobrą godzinę pan de Rênal wrócił z nowym preceptorem, ubranym czarno: zastał żonę siedzącą na tem samem miejscu. Obecność Juljana uspakajała ją: przyglądając mu się, zapomniała o swoich obawach. Juljan nie myślał o niej; mimo swej nieufności do losu i ludzi, był w tej chwili w duszy jedynie dzieckiem; miał wrażenie, iż przeżył lata całe od chwili, kiedy, przed trzema godzinami, wchodził z drżeniem do kościoła. Zauważył lodowaty wyraz pani de Rênal: zrozumiał, iż gniewa się o to, że ośmielił się ją pocałować w rękę. Ale uczucie dumy, z przyczyny stroju tak odbijającego od jego zwykłej odzieży, rozpierało go do nieprzytomności: tak bardzo zaś pragnął ukryć swą radość, iż kręcił się niespokojnie jak szalony. Pani de Rênal przyglądała mu się ze zdziwieniem.
— Więcej powagi, radzę panu, rzekł pan de Rênal, jeśli chcesz wzbudzić szacunek w dzieciach i służbie.
— Państwo wybaczą, rzekł Juljan, czuję się nieswój w tym
Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.