z jaką, bez naradzenia się z nim, podjęto wkład tak doniosły: pocieszało go trochę to, że pani de Rênal dokonała go swoim kosztem.
Całe dni spędzała z dziećmi w sadzie, uganiając za motylami. Sporządzono siatki z białej gazy, w które chwytano te biedne lepidoptery. To barbarzyńskie miano usłyszła pani de Rênal z ust Juljana; sprowadziła z Besançon piękne dzieło Godarda, i Juljan opowiadał jej o szczególnych obyczajach tych zwierzątek.
Przyszpilano je bez litości w tekturowem pudle, też sporządzonem przez Juljana.
Wreszcie był między panią de Rênal a Juljanem temat do rozmowy; nie przechodził już straszliwych mąk o jakie przyprawiały go chwile milczenia.
Rozmawiali bezustanku z zainteresowaniem, mimo że o rzeczach bardzo niewinnych. To czynne, zatrudnione i wesołe życie przypadło do smaku wszystkim, z wyjątkiem Elizy, która utyskiwała na nadmiar roboty. Nigdy, nawet w karnawale, mówiła, w epoce balów w Verrières, pani nie dbała tak o strój; zmieniała suknie po dwa i trzy razy dziennie.
Ponieważ nie mamy zamiaru schlebiać nikomu, nie będziemy taić, że pani de Rênal, która miała pyszne ciało, kazała sobie suknie skroić w ten sposób, iż gors i ramiona były mocno odsłonięte: z czem było jej nadzwyczaj ładnie.
— Nigdy pani nie była tak młoda, powiadali przyjaciele domu, gdy się zjawili na obiad w Vergy. (Próbka miejscowego stylu).
Rzecz osobliwa i trudna wręcz do wiary, to iż pani de Rênal rozwijała te starania bez wyraźnej intencji. Znajdowała w tem przyjemność; nie zastanawiając się bliżej, o ile nie uganiała za motylami z dziećmi i z Juljanem, trawiła czas z Elizą na sporządzaniu tualet. Jedyną wyprawę do Verrières spowodowały nowe suknie letnie, które nadeszły z Müluzy.
Przywiozła do Vergy młodą kobietę, swoją kuzynkę. Od zamążpójścia, pani de Rênal żyła w przyjaźni z panią Derville, koleżanką z Sacré-Coeur.
Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.