Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

Skoro z zachodem słońca zbliżył się stanowczy moment, serce Juljana zaczęło bić gwałtownie. Zapadła noc; zauważył że będzie bardzo ciemna: olbrzymi ciężar spadł mu z piersi. Niebo, pokryte chmurami, które przeganiał bardzo ciepły wiatr, zwiastowało burzę. Przyjaciółki przechadzały się do późna. Zachowanie ich zdawało się Juljanowi bardzo dziwne: rozkoszowały się tą aurą, która dla delikatnych dusz pomnaża niejako rozkosz kochania.
Usiadły wreszcie; pani de Rênal obok Juljana, pani Derville koło przyjaciółki. Juljan, pochłonięty swym zamiarem, milczał, rozmowa nie kleiła się.
— Czy będę równie drżący i nieszczęśliwy przy pierwszym pojedynku? myślał; zbyt podejrzliwy był wobec siebie i drugich, aby nie widzieć stanu swojej duszy.
Odczuwał tak nieznośny lęk, że wolałby raczej, wszelkie inne niebezpieczeństwo. Ileż razy pragnął, aby panią de Rênal odwołała jakaś sprawa! Gwałt, jaki sobie zadawał, odbił się w zmienionym głosie Juljana. Niebawem, głos pani de Rênal zaczął drżeć również, ale Juljan nie zauważył tego: straszliwa walka obowiązku z nieśmiałością pochłaniała go całkowicie. Trzy kwadranse na dziesiątą wybiły na zamkowym zegarze, a on jeszcze nic nie zdziałał. Oburzony własnem tchórzostwem, rzekł sobie:
— Z uderzeniem dziesiątej spełnię, com postanowił, albo też pójdę do siebie i strzelę sobie w łeb.
Jeszcze moment oczekiwania i lęku, w ciągu którego Juljan był prawie nieprzytomny ze wzruszenia, i dziesiąta wybiła na zegarze nad jego głową. Każde uderzenie nieszczęsnego młota rozlegało mu się w piersi: czuł je niemal fizycznie.
Wreszcie, gdy ostatni dźwięk drżał jeszcze w powietrzu, wyciągnął rękę i ujął dłoń pani de Rênal, która cofnęła się szybko. Juljan, niebardzo wiedząc co czyni, chwycił ją na nowo. Mimo że sam był bardzo wzruszony, uderzył go lodowaty chłód ręki którą ściskał konwulsyjnie. Ręka uczyniła jeszcze ostatni wysiłek aby się wydrzeć, ale wkońcu została w jego dłoni.