Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom I.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

wincji. Kochał ją namiętnie, posiadał jej wzajemność. Jeśli się rozłączał z nią na chwilę, to jedynie poto aby się okryć chwałą i zasłużyć na więcej miłości.
Każdy inny młodzieniec, nawet z wyobraźnią Juljana, lecz wychowany pośród smutnych prawd paryskiego życia, obudziłby się w tym punkcie romansu pod ukłuciem zimnej ironji. Znikłyby wielkie czyny i nadzieje, aby ustąpić miejsca znanej maksymie: „Kto rozstaje się z kochanką, naraża się, niestety, na to, że go zdradzi parę razy dziennie“. Młody kmiotek nie widział nic, coby go dzieliło od najbardziej heroicznych czynów; nic, prócz braku sposobności.
Ale zapadła już głęboka noc, a do sioła w którem mieszkał Fouqué były jeszcze dwie mile. Nim opuścił grotę, Juljan rozniecił ogień, i spalił troskliwie wszystko co napisał.
Zdumiał mocno przyjaciela, pukając do jego drzwi o pierwszej z rana. Fouqué siedział przy rachunkach. Był to wysoki młody człowiek, dość niezręczny, o grubych, twardych rysach i nieskończenie długim nosie. Pod tym odpychającym pozorem, fizjognomja jego kryła wiele dobroduszności.
— Pokłóciłeś się z merem, że spadasz tak niespodzianie?
Juljan opowiedział wczorajsze wypadki, przekształcając je odpowiednio.
— Zostań ze mną, rzekł Fouqué; widzę że znasz pana de Rênal, pana Valenod, podprefekta, proboszcza; przeniknąłeś charakter i słabostki tych ludzi, mógłbyś stawać przy licytacjach. Rachujesz lepiej odemnie, będziesz mi prowadził książki: zarabiam grubo. Niepodbna załatwiać wszystkiego samemu, biorąc zaś wspólnika, lękam się bym nie trafił na hultaja; dlatego codzień muszę odrzucać doskonałe interesy. Ot, miesiąc temu, dałem zarobić sześć tysięcy franków Michaudowi z Saint-Amand, którego nie widziałem od pięciu lat; spotkałem go przypadkim na licytacji w Pontarlier. Czemu tybyś nie miał zarobić sześciu, albo choć trzech ty-