Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

dy, można było znienawidzić miłość. Cóż za nauka dla szalonej dziewczyny! Czy warto gubić przyszłość dla takiego momentu?
Po długich wahaniach, które powierzchownemu świadkowi mogłyby się wydać objawem wybitnego wstrętu — tak trudno jest instynktom kobiecym ustąpić nawet tak niezłomnej woli — Matylda stała się wreszcie powolną kochanką Juljana.
Zapały te były, coprawda, nieco wymuszone. Namiętna miłość była raczej naśladowaniem wzoru niż rzeczywistością.
Panna de la Mole mniemała, że dopełnia obowiązku względem siebie i względem kochanka. — Biedny chłopiec, powiadała sobie, okazał tyle dzielności, powinien być szczęśliwy, inaczej byłby to z mej strony brak charakteru. Ale byłaby rada, za cenę wiekuistego nieszczęścia, wykupić się z tej okrutnej konieczności.
Mimo strasznego gwałtu, jaki sobie zadawała, panowała w zupełności nad słowami.
Żaden wyrzut, żadna wymówka nie zepsuły tej nocy, która wydała się Juljanowi bardziej dziwna niż szczęśliwa. Cóż za różnica, wielki Boże, z ostatnią dobą w Verrières! — Te paryskie maniery potrafią wszystko zepsuć, nawet miłość, powiadał w bezmiernej niesprawiedliwości.
Myślom tym oddawał się stojąc w wielkiej mahoniowej szafie, gdzie go ukryła Matylda za pierwszym szmerem w sypialni pani de la Mole. Matylda udała się z matką na mszę, pokojówki opuściły niebawem apartament, i nim wróciły sprzątać, Juljan wymknął się z łatwością.
Siadł na koń i zapuścił się w lasy w okolicy Paryża. Był bardziej zdumiony niż szczęśliwy. Szczęście, które, od czasu do czasu, wypełniało jego duszę, podobne było do uczuć młodego podporucznika, którego, wskutek jakiegoś zdumiewającego czynu, wódz zamianował z miejsca pułkownikiem; czuł się wyniesiony na olbrzymią wyżynę. Wszystko co poprzedniego dnia było powyżej niego, znalazło się na równi lub niżej. Stopniowo, w miarę oddalenia, szczęście Juljana rosło.