Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/112

Ta strona została uwierzytelniona.

z panem de Caylus, de Luz, lub innym jakimś figurantem z jej zwierzeń?
Juljan nie miał pojęcia o takiej męce; musiał się powściągać aby nie krzyczyć; tę niezłomną duszę przeorało w końcu cierpienie nawskroś.
Wszelka myśl nie tycząca panny de la Mole stała mu się wstrętna; niezdolny był napisać najmniejszego listu.
— Ty masz jakiegoś bzika, mówił margrabia.
Juljan, drżąc aby go nie odgadnięto, zaczął bąkać o chorobie; w końcu uwierzono mu. Szczęściem dlań, margrabia zrobił przy obiedzie żartobliwą aluzję do przyszłej podróży: Matylda zrozumiała, że ta podróż może być długa. Już od wielu dni Juljan unikał jej, świetni zaś młodzieńcy posiadający wszystko czego brakło temu blademu, posępnemu człowiekowi, niegdyś tak jej drogiemu, nie umieli rozprószyć jej zadumy.
— Zwykła panna, myślała Matylda, poszukałaby sobie wybrańca wśród tej młodzieży ściągającej w salonie wszystkie spojrzenia; ale, cechą duszy wyższej jest to, że nie zdoła się wlec myślą po kolejach wyjeżdżonych przez pospólstwo.
Stawszy się towarzyszką człowieka takiego jak Juljan (brak mu jedynie majątku, a ten ja mam!), będę budziła nieustanną uwagę, nie przejdę niepostrzeżona. Nietylko nie będę się wciąż obawiała rewolucji, jak moje kuzynki, które, ze strachu przed ludem, nie śmieją połajać opieszałego woźnicy, ale będę pewna że odegram rolę, i ważną rolę, gdyż człowiek, którego kocham, ma charakter i ambicję bez granic. Czego mu brak? przyjaciół, pieniędzy? ja mu to dam. Ale, myśląc o Juljanie, widziała w nim istotę niższą, której miłość ma się na skinienie.