Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

człowiekiem bez honoru, możesz mnie zgubić lub bodaj próbować tego; ale to niebezpieczeństwo, którego zresztą nie przypuszczam, nie przeszkodzi mi być szczerą. Nie kocham już pana, moja szalona wyobraźnia oszukała mnie...
Rażony tym ciosem, Juljan, oszołomiony miłością i bólem, próbował się usprawiedliwiać. Nic głupszego. Czy może się ktoś usprawiedliwić z tego że się nie podoba? Ale rozsądek nie miał już władzy nad jego postępkami. Ślepy instynkt parł go ku temu aby opóźnić rozstrzygnięcie jego losu. Zdawało mu się, że póki mówi, jeszcze nie wszystko skończone. Matylda nie słuchała tego co mówi, drażnił ją sam dźwięk jego głosu, nie mogła zrozumieć jak on się ośmiela jej przerywać.
Wyrzuty i duma nękały ją porówni tego ranka. Uginała się pod tą okropną myślą, że dała nad sobą prawa mizernemu klerykowi, synowi chłopa. — To prawie to samo, powtarzała przesadzając swe nieszczęście, co gdybym się zapomniała z lokajem.
W dumnych i śmiałych charakterach, jest tylko jeden krok od gniewu na siebie do oburzenia na innych; w takim razie wybuch wściekłości sprawia wielką przyjemność.
W jednej chwili, panna de la Mole obsypała Juljana wyrazami wzgardy. Była to dziewczyna bardzo inteligentna, a inteligencja ta błyszczała zwłaszcza w sztuce dręczenia i zadawania okrutnych ran.
Pierwszy raz w życiu, Juljan znalazł się pod uciskiem wyższego umysłu, ziejącego nienawiścią. Nie próbował się bronić, gardził w tej chwili sam sobą. Słysząc jak panna de la Mole obrzuca go słowami tak okrutnie wzgardliwemi, tak dobrze obmyślonemi na to aby zniweczyć w nim wszelkie dobre mniemanie o sobie, miał uczucie, że ona ma słuszność i że to wszystko jeszcze nie dosyć.
Co do niej, doznawała rozkosznego zadowolenia, karząc w ten sposób jego i siebie za swoje urzeczenie.
Nie potrzebowała szukać i wymyślać bolesnych rzeczy, któremi bryzgała mu w twarz z taką przyjemnością. Powtarzała jedy-