Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

tedy sądzić o nim jedynie z postawy i fizjognomji. Był niski, krępy i rumiany; w błyszczącem oku widniała wściekłość odyńca.
Prawie równocześnie, uwagę Juljana odciągnęła bardzo odmienna postać. Był to człowiek wysoki, chudy, mający na sobie kilka kamizelek. Oko miał łagodne, gesty uprzejme.
Kubek w kubek stary biskup z Besançon, pomyślał Juljan. Człowiek ten widocznie należał do Kościoła, miał lat pięćdziesiąt parę i minę nadzwyczaj ojcowską.
Przybył też młody biskup z Adge i wydał się bardzo zdumiony, skoro, czyniąc przegląd obecnych, spostrzegł Juljana. Nie odezwał się doń ani słowem od uroczystości w Bray-le-Haut. Zdziwione jego spojrzenie zakłopotało i podrażniło Juljana. — Cóż u licha! myślał, czy zawsze to że kogoś znam będzie mi się obracało na złe? Wszyscy ci wielcy panowie, których nigdy nie widziałem, nie onieśmielają mnie wcale, natomiast spojrzenie tego biskupiątka mrozi mnie. Trzeba przyznać, że ze mnie jest bardzo dziwaczna i nieszczęśliwa figura.
Niebawem, wszedł z hałasem mały, bardzo czarny człowiek i zaczął mówić od samych drzwi; miał żółtą cerę i minę narwańca. Z przybyciem tego niezmordowanego gaduły potworzyły się grupy, wyraźnie w tym celu aby uniknąć jego nudnych wywodów.
Oddalając się od kominka, rozmawiający zbliżyli się do szarego końca stołu, gdzie był Juljan. Pozycja jego stawała się coraz kłopotliwsza; ostatecznie, mimo wysiłków, nie mógł nie słyszeć. Minio swego niedoświadczenia, rozumiał całą wagę rzeczy o których mówiono bez osłonek; a jak bardzo musiało owym osobom zależeć na tem, aby te rzeczy zostały tajemnicą!
Już, czyniąc to jak mógł najwolniej, Juljan zaciął ze dwa tuziny piór; niebawem, ucieczka ta miała się wyczerpać. Próżno szukał jakiegoś rozkazu w oczach pana de la Mole; margrabia zapomniał o nim.
— To śmieszne co ja robię, myślał Juljan zacinając pióra, ale ci ludzie wyglądający na miernoty a dźwigający z własnej lub cu-