Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/133

Ta strona została uwierzytelniona.

spodarz domu. Wziął żywo dziennik, popatrzył na Juljana z miną tak ważną że przez to aż komiczną, i rzekł: Mów pan.
Zapanowało milczenie, wszystkie oczy zwróciły się na Juljana; recytował tak płynnie, że, po dwudziestu wierszach, książę rzekł: „Wystarczy“. Mały człowiek z wzrokiem odyńca usiadł. Był snadź przewodniczącym zebrania, zająwszy bowiem miejsce, dał znak Juljanowi, aby przysunął stolik karciany stojący opodal. Juljan usiadł, zaopatrzywszy się w przybór do pisania. Policzył osoby siedzące dokoła zielonego sukna; było ich dwanaście.
— Panie Sorel, rzekł książę, przejdź pan do sąsiedniego pokoju, zawołamy pana.
Pan domu przybrał niespokojną minę. — Okienice nie zamknięte, szepnął do sąsiada. — Niema potrzeby wyglądać oknem, krzyknął dość głupio za Juljanem. — Ot, wpakowałem się conajmniej w spisek, pomyślał Juljan. Szczęściem, nie jest on z tych, które prowadzą na rusztowanie. Gdyby zresztą i było niebezpieczeństwo, winien to jestem, i, więcej jeszcze, margrabiemu. Szczęśliwy byłbym, gdyby mi dane było okupić wszystkie strapienia, jakie mogą mu sprawić moje szaleństwa!
Wciąż myśląc o swoich szaleństwach i o swem nieszczęściu, rozglądał się tak aby nie zapomnieć żadnego szczegółu. Przypomniał sobie dopiero wówczas, że nie wołano, na wsiadanem, nazwy ulicy i że margrabia przybył tu dorożką, co mu się nigdy nie zdarzało.
Długo zostawiono Juljana jego dumaniom. Salon, w którym się znalazł, obity był czerwonym aksamitem z szeroką taśmą złotej lamy. Na konsoli stał duży krucyfiks z kości słoniowej, na kominku książka pana de Maistre O Papieżu, wspaniale oprawna, ze złoconemi brzegami. Juljan otworzył ją, aby się nie wydawało że podsłuchuje. Od czasu do czasu mówiono w sąsiednim pokoju bardzo głośno. Wreszcie, drzwi się otwarły; zawołano go.
— Pomnijcie, panowie, rzekł przewodniczący, że, od tej chwili, mówimy w obecności księcia ***. Ten pan, rzekł wskazując na Ju-