Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

czony, że nie ma tam nic do roboty. Nadłożył drogi dla zmylenia tropu. Jeśli ten czart Castanède mnie poznał, nie łatwo spuści mnie z oka... Z jakąż rozkoszą zadrwiłby ze mnie i udaremniłby mą misję!
Ksiądz Castanède, naczelnik policji Kongregacji na całej północnej granicy, nie poznał go na szczęście; Jezuici zaś w Strassburgu, mimo że czujni, nie wpadli na myśl śledzenia Juljana. W swoim błękitnym fraczku, z orderem, wyglądał na młodego wojskowego mocno zajętego swą osobą.


LIV. STRASSBURG.

O urzeczenie! ty posiadasz całą potęgą miłości, całą jego moc wytrwania w nieszczęściu. Jedynie jej urocze słodycze, jej lube upojenia znajdują się poza twą sferą. Nie mogłem powiedzieć widząc ją śpiącą: ta anielska piękność, tak rozkosznie słaba, należy do mnie! Oto ją mam w swojej mocy, ją, którą niebo stworzyło w swem miłosierdziu, aby zachwycić serce mężczyzny.
Oda Schillera.

Zniewolony spędzić tydzień w Strassburgu, Juljan silił się rozerwać myślami o chwale wojennej i poświęceniu dla ojczyzny. Byłże tedy zakochany? nie miał pojęcia; czuł tylko w udręczonej duszy, że Matylda jest bezwzględną panią jego szczęścia jak i wyobraźni. Potrzebował całej siły charakteru, aby się nie poddać rozpaczy. Nie było w jego mocy myśleć o rzeczach nie mających związku z panną de la Mole. Ambicja, zadowolona próżność odrywały go nieraz od uczuć jakie budziła w nim pani de Rênal. Matylda pochłonęła wszystko; znajdował ją w każdej myśli o przyszłości.