Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

Pod zmienionem nazwiskiem odmalował księciu postępowanie i charakter Matyldy.
— Nie mów dalej, rzekł Korazow: aby wzbudzić w tobie zaufanie do lekarza, dokończę twego zwierzenia. Mąż tej młodej osoby posiada olbrzymi majątek, lub raczej ona sama należy do najwyższej arystokracji miejscowej. Wogóle, musi być z czegoś dumna.
Juljan skinął głową, nie miał już siły mówić.
— Doskonale, rzekł książę, oto trzy gorzkie mikstury, które zażyjesz bez zwłoki.
1° Odwiedzać codziennie panią... jak się nazywa?
— Pani de Dubois.
— Cóż za nazwisko, rzekł książę, parskając śmiechem; ale przepraszam, dla ciebie jest wspaniałe. Chodzi o to, aby widywać codzień panią de Dubois; nie bądź zwłaszcza chłodny ani urażony; przypomnij sobie wielką zasadę epoki: bądź przeciwieństwem tego, czego po tobie oczekują. Okazuj się ściśle taki, jakim byłeś tydzień wprzód nim cię zaszczyciła swemi łaskami.
— Och! byłem wówczas spokojny, wykrzyknął Juljan z rozpaczą, myślałem że nią gardzę...
— Motyl spala się od świecy, ciągnął książę, porównanie stare jak świat.
1° Będziesz ją widywał codzień.
2° Będziesz się zalecał do którejś z jej przyjaciółek, ale bez pozorów namiętności, rozumiesz? Nie taję ci, rola twoja jest trudna; masz grać komedję, a jeśli wyda się że grasz, jesteś zgubiony.
— Ona ma tyle sprytu, a ja tak mało! Jestem zgubiony, rzekł Juljan smutnie.
— Nie, jesteś tylko bardziej zakochany niż myślałem. Pani de Dubois jest głęboko zajęta sobą, jak wszystkie kobiety którym Bóg dał albo za wiele szlachectwa albo za wiele pieniędzy. Przygląda się sobie, zamiast przyglądać się tobie, temsamem nie zna cię. W czasie kilku paroksyzmów miłości, na jakie z wielkim wy-