Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

Pewnego wieczora, w Operze, w loży pani de Fervaques, Juljan wysławiał balet Manon Lescaut. Jedyną przyczyną tego entuzjazmu było to, że balet wydał mu się dość mierny.
Marszałkowa rzekła, iż balet niedorównywa bynajmniej powieści księdza Prévost. — Jakto! pomyślał Juljan zdziwiony i ubawiony, osoba tak cnotliwa może wychwalać romanse! Zazwyczaj, pani de Fervaques wyrażała się z najwyższą wzgardą o pisarzach, którzy, zapomocą tych płaskich bajek, silą się uwodzić młodzież, aż nadto, niestety, podatną zbłąkaniu zmysłów.
Wśród tych niemoralnych i niebezpiecznych utworów, ciągnęła marszałkowa, Manon Lescaut zajmuje, jak powiadają, jedno z pierwszych miejsc. Słabości i zasłużone męczarnie występnego serca są tam (powiadają) odmalowane prawdziwie i głęboko; co nie przeszkodziło pańskiemu Bonapartemu wyrazić się na wyspie św. Heleny, że jestto romans pisany dla lokajów.
To odezwanie wróciło duszy Juljana całą jej energję. Chciano mnie zgubić w oczach marszałkowej; powiedziano jej o moim entuzjazmie dla Napoleona. Dotknęło ją to niemile i nie mogła się wstrzymać, aby mi nie dać tego uczuć. Odkrycie to zabawiło Juljana na cały wieczór i rozbudziło jego werwę. Kiedy, w przedsionku, żegnał się z marszałkową, rzekła: „Niech pan pamięta, że nie można równocześnie kochać mnie i Bonapartego; można, co najwyżej, brać go jako konieczne zło zesłane przez Opatrzność. Zresztą ten człowiek nie miał duszy dość wrażliwej, aby odczuwać arcydzieła sztuki“.
Kochać mnie! powtarzał sobie Juljan; to nie znaczy nic, albo znaczy wszystko. Oto sekrety języka, których brak jest nam, biednym parafjanom. I przypomniał sobie żywo panią de Rênal, przepisując równocześnie olbrzymi list przeznaczony dla marszałkowej.
— Czem się dzieje, spytała go nazajutrz marszałkowa ze źle udaną obojętnością, że pan mi mówi o Londynie i Ryszmondzie, w liście, który pisałeś, jak się zdaje, wczoraj po operze?
Juljan zmięszał się; kopjował wiersz po wierszu nie myśląc