Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

było uczucie bezmiernej radości. Następnie, prawie równocześnie, wspomniał Korazowa: jednem słowem mogę wszystko zgubić.
Ramiona jego zesztywniały, tak uciążliwy był wysiłek który sobie nałożył z wyrachowania. — Nie mogę sobie pozwolić nawet na to, aby przycisnąć do serca to gibkie i urocze ciało; albo mną gardzi, albo znęca się nademną. Cóż za charakter!
Tak przeklinając charakter Matyldy, kochał ją za to sto razy więcej; miał uczucie, że trzyma w ramionach królowę.
Niewzruszony chłód Juljana zdwoił męczarnie dumy panny de la Mole. Nie miała tyle zimnej krwi, aby odgadnąć w jego oczach to co czuł w tej chwili. Nie mogła się zdobyć na to aby nań spojrzeć; drżała, iż spotka się z wyrazem wzgardy.
Siedząc na kanapie nieruchomo, z odwróconą głową, przechodziła najżywsze cierpienia, jakie duma i miłość mogą zadać duszy ludzkiej. Do jakiego kroku się zniżyła!
Ja, nieszczęsna, naraziłam się na to, aby ktoś odtrącił moje najbezwstydniejsze awanse! i to kto? dodawała pycha oszalała z bólu; domownik mego ojca. Nie, tego nie ścierpię, rzekła głośno.
I, zrywając się z wściekłością, otworzyła szufladę. Stanęła w osłupieniu, ujrzawszy dziesiątek listów nierozpieczętowanych, podobnych zupełnie do tego, który widziała przed chwilą. Na wszystkich adresach widniało pismo Juljana, mniej lub więcej zmienione.
— Zatem, wykrzyknęła wpółprzytomna, nietylko jesteś kochankiem pani de Fervaques, ale nią gardzisz! Ty, plebejusz, gardzisz marszałkową de Fervaques!
Och! przebacz mi, drogi mój, dodała rzucając mu się do kolan, gardź mną jeśli chcesz, ale kochaj mnie, nie mogę żyć dłużej bez twej miłości. I padła wpół zemdlona.
— Leży nareszcie ta harda istota u mych nóg! rzekł sobie Juljan.