Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

jego duszę od gangreny złota, wydała go na łup szalonego pragnienia tytułów dla córki.
W ciągu minionych sześciu tygodni, chwilami, jakby w przystępie kaprysu, margrabia chciał otoczyć Juljana bogactwem; ubóstwo zdało mu się czemś upadlającem, hańbiącem dla niego samego, pana de la Mole, czemś niemożliwem u męża jego córki; rzucał garściami pieniądze. Nazajutrz, wyobraźnia jego szła innem korytem: zdawało mu się że Juljan rozumie niemą wymowę tej hojności, że zmieni nazwisko, przeprawi się do Ameryki, napisze do Matyldy że jest dla niej pogrzebany. Pan de la Mole już roił, że taki list istnieje, wyobrażał sobie, jak się odbije na charakterze córki...
W dniu, w którym z tych młodzieńczych rojeń wyrwał go rzeczywisty list Matyldy, margrabia, nadumawszy się długo w jakiby sposób zabić albo usunąć Juljana, marzył z kolei o tem, aby mu stworzyć świetny los. Postarałby się, aby Juljanowi pozwolono nosić miano jednego z majątków; a czemu nie miałby z czasem przelać nań parostwa? Książę de Chaulnes, jego teść, wspominał mu kilkakrotnie, od czasu jak syna jego zabito w Hiszpanji, że radby przekazać swój tytuł Norbertowi.
— Nie można odmówić Juljanowi talentów, odwagi, może nawet świetności, powiadał sobie margrabia... Ale, na dnie tego charakteru, jest dla mnie coś przerażającego. To wrażenie wywiera on na wszystkich, musi w tem być coś rzeczywistego (im bardziej ów rzeczywisty punkt był nieuchwytny, tem bardziej przerażał wyobraźnię starego magnata). Córka zaznaczyła to bardzo trafnie kiedyś, w liście który zniszczyłem:
„Juljan nie uczepił się żadnego salonu, żadnej koterji“. Nie zapewnił sobie żadnego oparcia przeciw mnie, ani najmniejszej deski ratunku jeśli ja go opuszczę... Czy to nieznajomość dzisiejszego społeczeństwa?... Parę razy mówiłem mu: Jedna jest tylko prawdziwa i skuteczna droga: salony...
Nie, to nie jest zręczny i przebiegły kauzyperda, który nie straci ani jednej minuty, ani jednej sposobności... To nie jest cha-