Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/205

Ta strona została uwierzytelniona.

nie mógł napisać do Matyldy, jak miał zamiar, ręka jego kreśliła jedynie nieczytelne znaki.
Przybył do Verrières w niedzielę rano. Udał się do miejscowego rusznikarza, który obsypał go powinszowaniami z powodu świeżej karjery. Cała okolica mówiła tylko o tem.
Juljan z trudem zdołał mu wytłumaczyć, że pragnie pary pistoletów. Na jego żądanie, rusznikarz nabił broń.
Rozległy siętrzy uderzenia dzwonu: sygnał ten, dobrze znany na wsi we Francji, oznacza początek mszy.
Juljan wszedł do nowego kościoła. Okna wysokiego budynku zasłonięte były karmazynowemi firankami. Juljan znalazł się o kilka kroków za ławką pani de Rênal, która — tak mu się zdawało — modliła się żarliwie. Widok kobiety, którą tak kochał niegdyś, wprawiła ramię Juljana w takie drżenie, iż zrazu niepodobna mu było wykonać zamiaru. — Nie mogę, mówił sam do siebie, fizycznie poprostu nie mogę.
W tej chwili, młody kleryk, który służył do mszy, zadzwonił na podniesienie. Pani de Rênal pochyliła głowę, tak że na chwilę ukryła ją prawie zupełnie w fałdach szala. Juljan nie widział jej już tak wyraźnie: wypalił z pistoletu raz, chybił; wypalił drugi raz, pani de Rênal upadła.


LXVI. SMUTNE SZCZEGÓŁY.

Nie spodziewajcie się słabości z mej strony. Zemściłem się. Zasłużyłem na śmierć, oto jestem. Módlcie się za mą duszę.
Schiller.

Juljan stał nieruchomy, nic nie widział. Skoro przyszedł nieco do siebie, spostrzegł że wierni pierzchają z kościoła, ksiądz opuścił ołtarz. Juljan udał się wolnym krokiem za jakiemiś kobietami, które uciekły z krzykiem. Jedna, chcąc się wydostać wcześniej,