de Rênal, zabiłbym się... Trzeba mi tej pewności, aby nie czuć wstrętu do samego siebie.
Zabić się! oto wielka sprawa, mówił sobie. Ci sędziowie, tacy formaliści, tacy zażarci na biednego winowajcę, ludzie którzy powiesiliby najlepszego obywatela aby zarobić order... Umknąłbym się ich władzy, ich niezdarnym obelgom, które miejscowy dzienniczek nazwie krasomówstwem...
Mam do życia, mniej więcej, kilka tygodni. Zabić się! na honor, nie, rzekł sobie po kilku dniach, Napoleon został przy życiu...
Zresztą, życie jest przyjemne, pobyt spokojny, niema natrętów, dodał śmiejąc się, i zaczął gotować spis książek, które zamierzał sprowadzić z Paryża.
Grób przyjaciela.
Sterne.
Raz, o niezwykłej porze, usłyszał hałas na korytarzu; orzeł morski odleciał z krzykiem, drzwi otworzyły się i czcigodny ksiądz Chélan, drżący, z laską w ręku, rzucił się w objęcia Juljana.
— Och, wielki Boże! czy podobna, moje dziecko... Wyrodku! chciałem powiedzieć.
Dobry starzec nie mógł dodać ani słowa. Juljan zląkł się aby nie upadł. Musiał go odprowadzić do krzesła. Ręka czasu zaciężyła nad tym człowiekiem, niegdyś tak pełnym energji. Wydał się Juljanowi jakby cieniem samego siebie.
Staruszek zaczerpnął oddech: — Przedwczoraj dopiero dostałem twój list ze Strassburga, z pięciomaset frankami dla biednych; doręczono mi go w górach, gdzie osiadłem u bratanka. Wczoraj dowiaduję się o katastrofie... O nieba! czy to możliwe!
Starzec nie płakał, wyglądał jak nieprzytomny. Dodał ma-