Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/228

Ta strona została uwierzytelniona.

przyjmuję tak chłodno... W istocie, czuję się szczęśliwszy sam, niż kiedy ta śliczna panna dzieli mą samotność...
Adwokat, pedant i formalista, uważał go za szaleńca, i myślał, wraz z ogółem, że to zazdrość wcisnęła mu pistolet w rękę. Jednego dnia, spróbował Juljanowi dać do zrozumienia, że domysł taki, bez względu na jego prawdziwość, byłby znakomitym środkiem obrony. Ale apatja oskarżonego ustąpiła, w mgnieniu oka, stanowczości.
— Jeśli pan dbasz o swoje życie, wykrzyknął Juljan wpół-przytomny, nie waż się powtarzać tak ohydnego kłamstwa.
Ostrożny adwokat zląkł się na chwilę aby go Juljan nie zamordował. Przygotował obronę, ponieważ zbliżał się rozstrzygający dzień. W Besançon i w całym departamencie mówiono tylko o tej głośnej sprawie. Juljan nie wiedział o tem, prosił aby mu nigdy nie wspominano o tego rodzaju rzeczach.
Tego dnia, Fouqué i Matylda chcieli mu udzielić niektórych pogłosek, zdolnych, ich zdaniem, obudzić nadzieję; Juljan przerwał im przy pierwszem słowie.
— Zostawcie mi moje idealne życie. Wasze ploteczki, zdarzenia, szczegóły, mniej lub więcej dla mnie drażniące, wyrwały mnie z nieba. Każdy umiera jak może; ja chcę myśleć o śmierci na swój sposób. Co mi inni? Moje stosunki z innymi będą gwałtownie przecięte. Przez litość, nie mówcie mi już o tych ludziach; dość już widywać sędziego i adwokata.
W istocie, powiadał sam do siebie, zdaje się, że moim losem jest umrzeć marząc. Istota nieznana jak ja, pewna że zapomną o niej przed upływem dwóch tygodni, byłaby zaiste, bardzo niemądra, gdyby się siliła grać komedję...
Rzecz wszelako osobliwa, że sztukę używania życia poznałem dopiero od czasu jak widzę jego kres tak blisko.
Spędził te ostatnie dni przechadzając się po wąskiej terasie na wieży, paląc doskonałe cygara, które Matylda sprowadziła przez kurjera z Holandji, i nie domyślając się że teleskopy całego miasta oczekują codzień jego zjawienia się. Myśl jego była w Vergy. Nigdy