Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

nych, przerastających twoje stanowisko: nazwie cię bazgraczem i zrazi się do ciebie zupełnie. Jakto, mieszkając w pałacu magnata, nie znasz powiedzenia księcia de Castries o d’Alembercie i Russie: „Hołota! chce to o wszystkiem rozprawiać, a niema ani tysiąca talarów renty!“
— Wszystko tu wiedzą, pomyślał Juljan, jak w seminarjum! Nakreślił, w istocie, kilka kartek, dosyć bombastycznym stylem: panegiryk na cześć starego chirurga, który rzekomo zrobił go człowiekiem. I kajet ten, powiadał sobie Juljan, stale był pod kluczem! Poszedł do siebie, spalił rękopis i wrócił do salonu. Świetne opryszki już znikły, zostali jedynie posiadacze wysokich orderów.
Dokoła stołu, który służba wniosła wraz z zastawą, skupiło się kilka dam bardzo urodzonych, bardzo nabożnych, bardzo przesadnych, liczących od trzydziestu do trzydziestu pięciu lat. Weszła właśnie świetna marszałkowa de Fervaques, przepraszając że przybywa tak późno. Juljan drgnął: w oczach i spojrzeniu miała coś z pani de Rênal.
Koło panny de la Mole było wciąż pełno; wyśmiewała się, z akompanjamentem przyjaciół, z biednego hrabiego de Thaler. Był to jedyny syn owego sławnego żyda, głośnego z bogactw, które zdobył pożyczając pieniędzy królom na wojnę z ludami. Żyd umarł właśnie, zostawiając synowi trzysta tysięcy talarów miesięcznej renty, i nazwisko zbyt znane, niestety! Wyjątkowe to położenie wymagałoby wielkiej prostoty charakteru, albo też wielkiej energji i siły woli. Nieszczęściem, hrabia był przeciętnym człowiekiem, pełnym wszelkiego rodzaju pretensyj, które wmawiali mu pochlebcy.
De Caylus utrzymywał, że podsunięto mu zamiar starania się o pannę de la Mole, której nadskakiwał margrabia de Croisenois, mający sto tysięcy franków renty i w perspektywie tytuł książęcy.