Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/230

Ta strona została uwierzytelniona.

wości, że ten chłystek Valenod oraz ksiądz de Frilair wymogą na przewodniczącym i na sędziach wszystko co może mi dokuczyć.
Pani de Rênal poddała się bez trudności. — Gdybym się zjawiła w sali sądowej, powiadała sobie, wyglądałoby to na domaganie się pomsty.
Mimo obietnic danych spowiednikowi oraz panu de Rênal, ledwie przybywszy do Besançon napisała własnoręcznie do każdego z przysięgłych:
„Nie pojawię się w dzień sądu, ponieważ obecność moja mogłaby oddziałać niekorzystnie na sprawę pana Sorel. Pragnę tylko jednej rzeczy, i to z całego serca, mianowicie jego ocalenia. Niech pan będzie przekonany: straszna myśl, iż, z mego powodu, posłano niewinnego na stracenie, zatrułaby resztę mego życia i skróciłaby je z pewnością. W jaki sposób moglibyście go skazać na śmierć, skoro ja żyję? Nie, to pewna, społeczeństwo nie ma prawa wydzierać życia, zwłaszcza takiemu człowiekowi jak Juljan Sorel. Całe Verrières patrzyło na napady jego niepoczytalności. Biedny młodzieniec ma potężnych nieprzyjaciół; ale, nawet wśród jego wrogow (a iluż ich jest!), któż mógłby podawać w wątpliwość jego talenty i głęboką wiedzę? Ten, którego panowie macie sądzić, nie jest zwykłą jednostką. Przez półtora roku blisko, znaliśmy go nabożnym, roztropnym, gorliwym; ale, parę razy na rok, podlegał napadom melancholji, graniczącym z obłędem. Całe Verrières, Vergy, cała moja rodzina, sam pan podprefekt oddadzą sprawiedliwość jego budującej pobożności; umie na pamięć całe Pismo święte! Czyż bezbożnik przykładałby się lata całe, aby się wyuczyć świętej książki? Moi synowie będą mieli zaszczyt doręczyć panu ten list: to dzieci! Niech pan ich raczy spytać, opowiedzą panu o tym młodym człowieku wszystkie szczegóły, które pana przekonają, jakiem barbarzyństwem byłoby skazać go. Zamiast mnie pomścić, zadalibyście mi śmierć.
„Cóż mogą jego wrogowie przeciwstawić tym faktom? Rana moja — wynik jednego z napadów szaleństwa, jakie nawet dzieci