Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.

łem się targnąć na życie kobiety ze wszech miar godnej czci i szacunku. Pani de Rênal była dla mnie jak matka. Zbrodnia moja jest straszna, a popełniłem ją z rozmysłem. Zasłużyłem tedy na śmierć, panowie przysięgli. Ale, gdybym nawet mniej był winny, widzę tu ludzi, którzy, nie dając się uwieść współczuciu przez wzgląd na mą młodość, zechcą, w mej osobie, ukarać i zniechęcić na zawsze tę klasę młodzieży, która, zrodzona w niskim stanie i poniekąd zdławiona ubóstwem, miała szczęście zdobyć wykształcenie, oraz miała to zuchwalstwo, aby się wcisnąć w sferę, którą pycha bogaczy nazywa światem.
„Oto moja zbrodnia, panowie, i spotka się ona z karą tem surowszą, iż, w rzeczywistości, nie będą mnie sądzili moi równi. Nie widzę na ławie przysięgłych ani jednego zbogaconego wieśniaka, widzę jedynie oburzone mieszczaństwo...“

W tym tonie mówił Juljan dwadzieścia minut; wypowiedział wszystko co miał na sercu; prokurator, który zabiegał o względy arystokracji, podskakiwał na krześle; ale, mimo abstrakcyjnego nieco tonu, jaki Juljan wniósł w swoje przemówienie, wszystkie kobiety płakały. Nawet pani Derville trzymała chusteczkę przy oczach. Kończąc, Juljan podkreślił jeszcze raz rozmysł, następnie żal, szacunek, synowskie i bezgraniczne uwielkienie, jakie, w szczęśliwej epoce, czuł dla pani de Rênal... Pani Derville wydała krzyk i zemdlała.
Pierwsza biła, gdy przysięgli udali się do sali obrad. Ani jedna kobieta nie opuściła miejsca, wielu mężczyzn miało łzy w oczach. Zrazu, rozmawiano z ożywieniem; stopniowo jednak, w miarę jak się narada przysięgłych przewlekała, czuć było powszednie znużenie. Była to uroczysta chwila, światła zaczęły przygasać. Juljan, bardzo zmęczony, słyszał dokoła siebie roztrząsania, czy ta zwłoka dobrze czy źle wróży. Ujrzał z przyjemnością, że wszystkie sympatje są za nim; przysięgli nie wracali, mimo to żadna z kobiet nie opuściła sali.