Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.

łączenie czci, miłości, posłuszeństwa... W istocie, ja nie wiem co ty budzisz we mnie... Gdybyś mi kazał pchnąć dozorcę nożem, spełniłabym tę zbrodnię, nimbym się zdołała zastanowić. Wytłumacz mi to dokładnie nim się z tobą rozstanę, chcę czytać jasno w swojem sercu, bo za dwa miesiące rozstaniemy się... Słuchaj, czy się rozstaniemy? rzekła z uśmiechem.
— Cofam słowo, rzekł Juljan wstając; nie będę apelował od wyroku, jeśli trucizną, nożem, pistoletem, węglami lub jakimbądź innym sposobem będziesz się starała położyć koniec swemu życiu.
Fizjognomja pani de Rênal zmieniła się nagle; tkliwość ustąpiła miejsca głębokiej zadumie.
— A gdybyśmy umarli natychmiast? rzekła wreszcie.
— Kto wie, co nas czeka w drugiem życiu? odparł Juljan, może męki, może nic. Czyż nie możemy spędzić razem rozkosznych dwóch miesięcy? Dwa miesiące, to dużo dni. Nigdy nie zaznałem takiego szczęścia!
— Nigdy nie zaznałeś takiego szczęścia!
— Nigdy, powtórzył Juljan w upojeniu; mówię do ciebie tak, jakbym mówił do samego siebie. Niech mnie Bóg strzeże od przesady.
— Takie słowa, to dla mnie rozkaz, rzekła nieśmiało z melancholijnym uśmiechem.
— A zatem, przysięgasz, na swą miłość dla mnie, nie targnąć się na swoje życie bezpośrednio ani pośrednio... Pomyśl, dodał, trzeba byś żyła dla mego syna, którego Matylda porzuci na łaskę lokajów, z chwilą gdy zostanie margrabiną de Croisenois.
— Przysięgam, rzekła chłodno, ale chcę mieć twoją apelację napisaną i podpisaną własną ręką. Pójdę sama do prezydenta Sądu.
— Uważaj, narażasz się.
— Po mej bytności u ciebie w więzieniu, jestem na zawsze, dla całego Besançon i okolicy, pastwą języków, rzekła z głębokim