Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/249

Ta strona została uwierzytelniona.

Boleść jej była prawdziwa; Juljan widział to i drażniło go to tem więcej. Czuł nieprzepartą potrzebę samotności: jak ją uzyskać?
Wkońcu, Matylda, wyczerpawszy wszelkie perswazje, zostawiła go samego, ale prawie w tej samej chwili zjawił się Fouqué.
— Potrzebuję być sam, rzekł do wiernego przyjaciela... Widząc zaś jego wahanie, dodał: — Obmyślam memorjał do prośby o ułaskawienie... zresztą... zrób mi tę przyjemność, nie mów mi nigdy o śmierci. Jeśli będę potrzebował w ten dzień jakich szczególniejszych usług, pozwól abym sam się o nie zwrócił.
Skoro Juljan wywalczył sobie wreszcie samotność, uczuł większe jeszcze przygnębienie i lęk niż wprzódy. Niewiele sił, jakie pozostały jeszcze tej wycieńczonej duszy, wyczerpał na ukrywanie swego stanu przed panną de la Mole i Fouquém.
Nad wieczorem, pocieszyła go jedna myśl.
Gdyby tego rana, w chwili gdy śmierć wydawała mi się tak szpetna, oznajmiono mi o egzekucji, oko publiczności stałoby się bodźcem ambicji. Może krok mój miałby coś sztywnego, jak krok nieśmiałego eleganta gdy wchodzi do salonu. Paru ludzi bystrych — o ile tacy zdarzają się na prowincji — mogłoby się domyślić mej słabości... ale niktby jej nie widział.
Czuł, że mu spadło brzemię z piersi. Jestem w tej chwili tchórzem, powtarzał sobie nucąc, ale nikt się o tem nie dowie.
Jeszcze przykrzejsze zajście oczekiwało go nazajutrz. Oddawna ojciec zapowiadał swoje odwiedziny; tego dnia, przed zbudzeniem się Juljana, stary cieśla zjawił się w kaźni.
Juljan doznał uczucia niemocy, spodziewał się najdotkliwszych wyrzutów. Dla dopełnienia przykrości, tego rana doznawał ostrego żalu że nie kocha ojca.
Przypadek pomieścił nas obok siebie na ziemi, powiadał sobie gdy odźwierny sprzątał z grubsza celę, i wyrządziliśmy sobie mniejwięcej wszystko możliwe zło. Przybywa w chwili śmierci, zadać mi ostatni cios.