Padła na kolana. Wspomnienie Bonifacego de la Mole i Małgorzaty Nawarskiej wlało w nią snadź nadludzkie męstwo. Drżącemi rękami rozchyliła płaszcz. Fouqué odwrócił oczy.
Usłyszał, że Matylda chodzi żywo po pokoju. Zapaliła kilka świec. Skoro Fouqué zdobył się na to aby na nią spojrzeć, ujrzał że umieściła przed sobą, na marmurowym stoliku, głowę Juljana i całowała ją w czoło.
Matylda odprowadziła kochanka do grobu, który sobie wybrał. Sznur księży poprzedzał trumnę, ona zaś, bez niczyjej wiedzy, w powozie okrytym kirem, wiozła na kolanach głowę człowieka, którego kochała.
Skoro przybyli na szczyt jednej z wyniosłych gór łańcucha Jura, w nocy, w grocie wspaniale iluminowanej niezliczoną mnogością świec, dwudziestu księży odprawiło mszę żałobną. Mieszkańcy wiosek górskich, przez które przechodził kondukt, udali się za nim, zwabieni niezwykłością obrzędu.
Matylda ukazała się w długiej czarnej szacie i, po skończeniu ceremonji, kazała rozrzucić między lud kilka tysięcy pięciofrankówek.
Zostawszy sama z Fouquém, pragnęła własnemi rękami pogrzebać głowę kochanka. Fouqué omal nie oszalał z boleści.
Staraniem Matyldy, dziką tę grotę ozdobiono rzeźbami, wykutemi wielkim sumptem we Włoszech.
Pani de Rênal dotrzymała obietnicy. Nie próbowała targnąć się na swoje życie, ale, w trzy dni po śmierci Juljana, umarła uściskawszy dzieci.