Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

Juljan, któremu porucznik 96-go pułku wytłumaczył, że pozwolić tak długo czekać na siebie, rzuciwszy komuś brutalnie bilet w twarz, jest nową zniewagą, wszedł ostro. Chciał być zuchwały, ale równocześnie radby się był utrzymać w dobrym tonie.
Spokój pana de Beauvoisis, mina zarazem pełna taktu, ważności i zadowolenia z siebie, wytworna elegancja ramy, wszystko to tak zdumiało Juljana, że w mgnieniu oka stracił zapęd. To nie był zgoła wczorajszy jegomość. Zaskoczony tem, że spotyka tę dystyngowaną osobistość w miejsce brutala którego szukał, nie mógł znaleźć słowa. Podał jeden z biletów które mu rzucono.
— Tak, to moje nazwisko, rzekł młody dyplomata, w którym czarny strój Juljana, o siódmej rano, nie budził zbytniego szacunku; ale, na honor, nie pojmuję...
Sposób, w jaki wymówił ostatnie słowa, zdołał na nowo podrażnić Juljana.
— Przychodzę bić się z panem, rzekł: i wytłómaczył w krótkich słowach sprawę.
Pan Karol de Beauvoisis, po dojrzałem zastanowieniu, sformułował dość korzystny sąd o kroju czarnego fraka. „Od Stauba, to pewna“, powiedział sobie słuchając wywodów Juljana; kamizelka w dobrym guście, buty przyzwoite; ale, z drugiej strony, ten czarny frak od świtu!... To aby łatwiej uniknąć kuli, zakonkludował w duchu kawaler de Beauvoisis.
Znalazłszy to wytłumaczenie, wrócił do poprzedniej wyszukanej grzeczności, traktując Juljana niemal jak równego sobie. Rozmowa ciągnęła się długo, sprawa była drażliwa; wkońcu jednak Juljan musiał się poddać oczywistości. Doskonale wychowany młodzian, którego miał przed sobą, nie przedstawiał najmniejszego podobieństwa z wczorajszym brutalem.
Juljan wyraźnie ociągał się z odejściem i przewlekał wyjaśnienia. Notował w myśli pewną arogancję kawalera de Beauvoisis: w ten sposób mówił kawaler sam o sobie, dotknięty tem że Juljan tytułuje go poprostu panem. Podziwiał jego powagę, zabar-