Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

ra, że we Francji jest trzysta tysięcy młodych ludzi spragnionych namiętnie wojny? czy sądzisz, że to jest pochlebne dla królów?
— Nie wiadomo co robić, kiedy się rozmawia z wielkimi dyplomatami, rzekł Juljan. Mają manję poważnych dyskusyj. Skoro się ograniczyć do komunałów, uchodzi się za głupca. Skoro sobie pozwolić na coś szczerego i świeżego, są jakby spadli z obłoków, nie wiedzą co odpowiedzieć i nazajutrz o siódmej rano, każą oświadczyć nieborakowi przez sekretarza, że się zachował nietaktownie.
— Wcale nieźle, rzekł margrabia śmiejąc się. Zresztą, zakładam się, głęboki obserwatorze, żeś nie zgadł pocoś jeździł do Anglji.
— I owszem, panie margrabio; poto aby, raz na tydzień, zjeść obiad u francuskiego ambasadora, który jest najuprzejmiejszym z ludzi.
— Jeździłeś po ten order, rzekł margrabia. Nie chcę abyś porzucał czarny frak, przywykłem zaś do lżejszego tonu który przybrałem z człowiekiem we fraku niebieskim. Aż do nowej instrukcji, przyjm do wiadomości: ilekroć ujrzę ten krzyż, będziesz młodszym synem mego przyjaciela księcia de Chaulnes, człowiekiem, który, sam o tem nie wiedząc, jest od pół roku w dyplomacji. Zauważ, rzekł margrabia poważnie i przecinając wyrazy dziękczynienia, że ja cię nie chcę wyrywać z twego stanu. Jestto zawsze błąd i nieszczęście, tak dla protektora jak dla protegowanego. Kiedy moje procesy cię znudzą, lub kiedy przestaniesz mi być po myśli, wystaram ci się o dobre probostwo, jak dla naszego przyjaciela, księdza Pirard; i nic więcej, dodał margrabia sucho.
Order nasycił chwilowo dumę Juljana; stał się o wiele mowniejszy. Mniej często przypuszczał że ktoś chce go obrazić, lub że jest przedmiotem owych żarcików, które można wykładać niezbyt pochlebnie, a które, w ożywionej rozmowie, mogą przejść niepostrzeżenie.
Order ten ściągnął nań osobliwą wizytę, mianowicie barona de Valenod, który przybył do Paryża podziękować ministrowi za swo-