Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

dumnej i wzgardliwej urody panny de la Mole; była to, jego zdaniem, jedna z najpiękniejszych kobiet w Paryżu.
— Jakażby ona była piękna na tronie! rzekł do pana de Croisenois; i pozwolił się zaprowadzić bez oporu.
Nie brak w świecie ludzi, którzy chcieliby wpoić w przekonanie, że niema nic równie niesmacznego niż spisek w XIX wieku; to trąci jakobinizmem. A cóż może być szpetniejszego niż jakobinizm nieudany?
Spojrzenie, jakie Matylda wymieniła z panem de Croisenois, żartowało sobie nieco z Altamiry; ale słuchała go z przyjemnością.
Spiskowiec na balu, to ładny kontrast, myślała. Altamira, ze swym bujnym czarnym wąsem, wydał się jej podobny do spoczywającego lwa; ale spostrzegła niebawem, że duszę jego wypełniało tylko jedno: użyteczność, podziw dla użyteczności.
Wyjąwszy tego co mogło dać jego krajowi parlament i konstytucję, młody hrabia nic nie uważał za godne swej uwagi. Opuścił z przyjemnością Matyldę, najładniejszą kobietę na balu, bo ujrzał wchodzącego peruwiańskiego generała. Zwątpiwszy o Europie takiej jak ją urządził Metternich, biedny Altamira pocieszał się myślą, że Stany Zjednoczone, wzmógłszy się w potęgę i w siłę, zdołają zwrócić Europie wolność, którą im przesłał Mirabeau[1].
Tłum elegantów z wąsikami otoczył Matyldę. Spostrzegła, że nie oczarowała Altamiry i czuła się dotknięta jego odejściem; widziała, jak czarne oko jego błyszczy podczas rozmowy z generałem. Panna de la Mole spoglądała na młodych Francuzików z ową głęboką powagą, której żadna z jej rywalek nie była zdolna naśladować. Który z nich, myślała, umiałby się narazić na skazanie na śmierć, nawet z najkorzystniejszemi widokami?

To szczególne spojrzenie czarowało dudków, niepokoiło zaś

  1. Stronica ta, pisana 25 lipca 1830, drukowana była 4 sierpnia. (Przyp. wydawcy).