Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/56

Ta strona została uwierzytelniona.

Wielu z nich wzrusza się do łez na widok psa który złamie nogę. Kiedy się ich odprowadza na wieczny spoczynek na Père-Lachaise, jakiś mówca obwieszcza, że jednoczyli wszystkie cnoty szlachetnych rycerzy, i opowiada o wielkich czynach ich praszczura, kędyś za Henryka IV. Jeśli, mimo uczynności księcia Araceli, nie powieszą mnie i jeśli będę kiedy cieszył się swoim majątkiem w Paryżu, zaproszę cię na obiad z jakim dziesiątkiem morderców, powszechnie szanowanych i wolnych od wyrzutów sumienia. My dwaj, na tym obiedzie, będziemy jedyni ludzie bez plamy krwi; ale ja będę przedmiotem wzgardy, prawie nienawiści, jako krwiożerczy potwór i jakobin, ty zaś poprostu jako człowiek z ludu, intruz w wykwintnem towarzystwie.
— Najzupełniejsza prawda, rzekła panna de la Mole.
Altamira popatrzył na nią zdumiony; Juljan nie raczył spojrzeć.
— Zauważ, że rewolucja, na której czele się znalazłem, ciągnął hrabia, zawiodła jedynie dlatego, że nie chciałem strącić paru głów, ani też rozdzielić między naszych stronników kilku miljonów, znajdujących się w kasie, od której miałem klucz. Król, który pała dziś żądzą powieszenia mnie, a który, przed buntem, nazywał mnie po imieniu, dałby mi wielką wstęgę swego orderu, gdybym był strącił te głowy i rozdał te pieniądze; wówczas osiągnąłbym choć połowę celu i kraj mój miałby bodaj jakąś konstytucję... Tak toczy się świat: to partja szachów...
— Wówczas, wykrzyknął Juljan z płomieniem w oku, nie umiał pan grać; dziś...
— Strąciłbym te głowy, chcesz powiedzieć, i nie byłbym żyrondystą, jak mi to kiedyś dałeś do zrozumienia?... Odpowiem ci, rzekł Altamira smutnie, wówczas kiedy zabijesz człowieka w pojedynku, co jest jeszcze mniej szpetne niż oddać go w ręce kata.
— Na honor! rzekł Juljan, kto chce osiągnąć cel, godzi się na środki; gdybym, zamiast być niczem, miał jakąś władzę, kazałbym powiesić trzech ludzi aby ocalić czterech.