nadto byli podnieceni aby znaleźć inny temat. De Caylus, de Croisenois, de Luz i jeszcze ktoś z młodych, wszyscy wydali się Juljanowi lodowaci. Oddalił się.
Urywki słów, przypadkowe spotkania, przeobrażają się, w oczach człowieka z wyobraźnią, w najoczywistsze dowody, zwłaszcza jeśli rozpala go namiętność.
Schiller.
Nazajutrz, Juljan znowuż zeszedł Norberta i siostrę, gdy rozmawiali o nim. Za jego zjawieniem, zapanowała, jak wczoraj, śmiertelna cisza. Podejrzenia jego nie miały już granic.
— Czyżby ci mili panicze postanowili sobie zadrwić ze mnie? Trzeba przyznać, że to o wiele prawdopodobniejsze, bardziej naturalne, niż rzekoma miłość panny de la Mole do biednego sekretarzyny. Zresztą, czyż ci ludzie miewają namiętności? Siła ich leży w udawaniu. Zazdroszczą mi odrobiny wymowy. Zazdrość, to też ich słabostka. Wszystko tłumaczy się kluczem. Panna de la Mole chce we mnie wmówić że jest mną zajęta, poprostu aby się zabawić z narzeczonym moim kosztem.
Okrutne to podejrzenie sprawiło przewrót w duszy Juljana. Myśl ta zniweczyła bez trudu zarodek miłości, który kiełkował w jego sercu. Miłość tę wyhodowała jedynie rzadka piękność Matyldy, lub raczej jej królewskie wzięcie, oraz cudowne tualety. W tem był Juljan jeszcze parwenjuszem. Ładna kobieta z wielkiego świata jest podobno czemś najbardziej uderzającem dla zdolnego plebejusza w chwili gdy wchodzi w wyższe sfery. Nie charakter Matyldy był przedmiotem zadumy Juljana w ubiegłych dniach. Był dość inteligentny, aby sobie zdać sprawę, że nie zna zgoła tego charakteru: wszystkie jego objawy mogły być jedynie pozorem.