Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

Kiedy się z nią żegnał, ścisnęła mu ramię z siłą:
— Dostanie pan dziś odemnie list, rzekła głosem tak zmienionym, że dźwięk jego ledwie był do poznania.
Okoliczność ta wzruszyła głęboko Juljana.
— Ojciec, ciągnęła, ceni go wysoko za usługi jaki mu pan oddaje. Musi pan odwlec jutrzejszy wyjazd; niech pan znajdzie pozór. I oddaliła się pędem.
Juljan patrzył z zachwytem na jej uroczą kibić, nóżkę rzadkiej piękności, chód pełen wdzięku; ale czy odgadłby kto, co wypełniło jego myśl, skoro Matylda znikła? Uczuł się obrażony rozkazującym tonem, z jakim rzekła to musi. Ludwik XV także, w godzinie śmierci, odczuł bardzo niemile owo musi, niezręcznie użyte przez nadwornego lekarza, a wszak Ludwik XV nie był parwenjuszem.
Za godzinę, lokaj oddał Juljanowi list; było to poprostu wyznanie miłosne.
— Styl wcale naturalny, zauważył w duchu Juljan, siląc się, zapomocą spostrzeżeń literackich, powściągnąć radość, która kurczyła jego policzki i mimowoli zmuszała go do uśmiechu.
— Nareszcie, ja, wykrzyknął nie mogąc opanować naporu uczuć, ja, biedny chłopak, otrzymuję oświadczyny od wielkiej damy! Co do mnie, spisałem się nieźle, dodał. Umiałem zachować godność: nie powiedziałem że ją kocham.
Zaczął badać kształt liter; panna de la Mole miała drobne pismo angielskie. Potrzebował fizycznego zajęcia, aby stłumić radość dochodzącą do szału.
„Wyjazd pański zmusza mnie do wyznania... Byłoby nad moje siły nie widywać pana...“
Jedna myśl olśniła Juljana nagłem odkryciem, przerwała rozczytywanie się w liście i zdwoiła jego uciechę. Pobiłem margrabiego de Croisenois, wykrzyknął, ja który umiem rozmawiać tylko poważnie! A on jest taki przystojny, ma wąsiki, śliczny uniform, umie zawsze znaleźć na poczekaniu zręczne słówko.