Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

krycia, hańbą. Któraż z przyjaciółek matki ośmieliłaby się stanąć w jej obronie? Cóż za bajkę możnaby wymyślić, aby osłabić wzgardę salonów?
Już mówić byłoby okropne, ale pisać! Są rzeczy, których się nie pisze, wykrzyknął Napoleon, dowiadując się to kapitulacji Baylena. I to Juljan przytoczył jej to odezwanie! jakgdyby dając jej zawczasu naukę.
Wszystko to jeszcze nic, lęk Matyldy miał inne przyczyny. Zapominając o wadze tej zbrodni wobec świata, o plamie haniebnej i nie do zmycia — obrażała bowiem swoją kastę — Matylda gotowała się pisać do człowieka innego zgoła typu niż pp. de Croisenois, de Luz, de Caylus. Głębia i tajemniczość Juljana mogły przerażać, nawet w zwykłych stosunkach. A ona miała zeń zrobić swego kochanka, swego pana może!
Jakież będą jego uroszczenia, jeśli kiedykolwiek będzie miał władzę nademną! Więc dobrze! powiem sobie jak Medea: Wśród tylu niebezpieczeństw, zostałam sobie JA.
Juljan nie ma żadnego szacunku dla urodzenia, tak przypuszczała. Co więcej, może zupełnie mnie nie kocha!
W końcu, wśród tych straszliwych niepewności, uczuła nagły przypływ kobiecej dumy. — Wszystko powinno być niezwykłe w życiu istoty takiej jak ja, wykrzyknęła zniecierpliwiona. Duma, którą wszczepiano jej od dzieciństwa, walczyła z cnotą. W tej chwili doszedł jej wiadomości wyjazd Juljana, i ten przyspieszył wszystko.
(Takie charaktery są, na szczęście, bardzo rzadkie).
Wieczorem, bardzo późno, Juljan wpadł na chytry pomysł, aby kazać znieść do odźwiernego ciężką walizę; do pomocy wezwał lokaja zalecającego się do pokojówki. — To może nie zdać się na nic, myślał, ale, jeśli się powiedzie, panna będzie myślała żem wyjechał. Usnął bardzo rad ze swego konceptu. Matylda nie zmrużyła oka.