wyrzucając mu brak odwagi, będącej rasowym obowiązkiem Francuza. — Za twoich czasów, wielki człowieku, czyżbym się wahał?
W najgorszym razie, rzekł wreszcie, przypuściwszy że to pułapka, jest ona bardzo szpetna i bardzo kompromitująca dla młodej panny. Wiedzą, że nie jestem człowiek któryby zmilczał. Trzeba mnie będzie tedy zgładzić. To byłoby dobre w 1574, za Bonifacego de la Mole, ale dzisiejszy la Mole nie odważyłby się na to. To już nie ci ludzie. Panna de la Mole budzi tyle zawiści! Czterysta salonów głosiłoby jutro jej hańbę, i z jaką uciechą!
Lokaje szepcą już o szczególnych względach których jestem przedmiotem; wiem, słyszałem...
Z drugiej strony, te listy! mogą myśleć, że mam je przy sobie. Zdybawszy mnie u panny, odbiorą mi je. Będę miał sprawę z dwoma, trzema, czterema ludźmi, czy ja wiem? Ale skąd oni wezmą w Paryżu tylu ludzi? gdzie znaleźć w Paryżu dyskretnych służalców? Boją się sądów, trybunałów... ba, nawet tacy Caylus, Croisenois, de Luz, wszyscy. Ta chwila, ta głupia mina jaką będę miał wśród nich, to musiało ich skusić. Strzeż się losu Abelarda, mości sekretarzu!
Więc dobrze, do kroćset, nauczę was i ja, będę rąbał w twarz, jak żołnierze Cesarza pod Farsalus. Co do listów, mogę je złożyć w bezpiecznem miejscu.
Przepisał ostatnie dwa listy, ukrył je w ozdobnem wydaniu Woltera w bibljotece, i sam zaniósł oryginały na pocztę.
Na jakież szaleństwo się puszczam! mówił sobie ze zdumieniem i grozą wróciwszy do domu. Przez kwadrans nie pomyślał o tem, co miał uczynić jeszcze tej nocy.
Ale, jeśli się cofnę, będę pogardzał sam sobą. Całe życie czyn ten będzie dla mnie przedmiotem straszliwej wątpliwości, wątpliwość zaś taka jest dla mnie najdotkliwszem cierpieniem. Czyż nie doświadczyłem tego z kochankiem Amandy? Sądzę, że łatwiej darowałbym sobie zbrodnię; raz przyznawszy się, przestałbym o niej myśleć.
Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/94
Ta strona została uwierzytelniona.