Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

dostojnej rodziny wymagał aby sprawa wzięła tragiczny obrót, ławo było zakończyć wszystko zapomocą trucizny nie zostawiającej śladów; powiedzianoby, że umarł na jakąś chorobę i przeniesionoby zwłoki do pokoju.
Wzruszony własną powieścią niby autor dramatyczny, Juljan wchodził do jadalni z istotnym lękiem. Patrzał na służbę w wielkiej liberji. Badał fizjognomje. Których wybrano na nocną obławę? pytał sam siebie. W tej rodzinie, wspomnienia dworu Henryka III są tak żywe, tak często wskrzeszane, że w poczuciu zniewagi, potrafią oni być energiczniejsi, niż kto inny z tej sfery. Spojrzał na pannę de la Mole, aby wyczytać w jej oczach zamiary rodziny; była blada, fizjognomja jej miała coś zupełnie średniowiecznego. Nigdy nie wydawała mu się tak wspaniała; była naprawdę piękna i imponująca. Uczuł w sercu prawie miłość. Pallida morte futura, pomyślał. (Bladość jej zwiastuje wielkie zamiary).
Czemu nie powiedzieć prawdy? bał się. Ponieważ zdecydowany był na czyn, poddawał się temu uczuciu bez wstydu. Byłem, w chwili działania, miał dość odwagi, cóż znaczą moje uczucia w tej chwili?
Poszedł rozpatrzyć się w położeniu, zbadać ciężar drabiny.
Oto narzędzie, pomyślał ze śmiechem, którem mi jest przeznaczone posługiwać się! tu i w Verrières. Cóż za różnica! Wówczas, dodał z westchnieniem, nie musiałem się strzec osoby, dla której się narażałem. I cóż za różnica w niebezpieczeństwie!
Gdyby mnie zabito w ogrodzie pana de Rênal, nie byłoby w tem dla mnie hańby. Z łatwością zdołanoby upozorować śmierć. Tutaj, cóż za ohydne powiastki będą krążyć w pałacach de Chaulnes, de Caylus, de Retz, słowem wszędzie. Będę potworem w oczach potomności.
Przez dwa lub trzy lata, podjął śmiejąc się i drwiąc z samego siebie. Ale ta myśl była mu straszna. I co zdoła mnie usprawiedliwić? Przypuściwszy że Fouqué wydrukuje mój pośmiertny pamflet, to będzie tylko jedno bezeceństwo więcej. Jakto! Przyjmują