Strona:PL Stendhal - Czerwone i czarne tom II.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

mnie w dom, i, za cenę gościnności, łask, drukuję pamflet odsłaniający domowe tajemnice! znieważam honor kobiety! Och, tysiąc razy lepiej być ofiarą!
Był to dla Juljana straszliwy wieczór.


XLVI. PIERWSZA PO PÓŁNOCY.

Ogród był duży, urządzony przed kilku laty z wielkim gustem. Ale drzewa były przeszło stuletnie. Całość miała coś wiejskiego.
Massinger.

Miał pisać do Fouquégo z odwołaniem, kiedy wybiła jedenasta. Z hałasem przekręcił klucz jakgdyby zamykał się na noc. Obszedł na palcach cały dom, zwłaszcza czwarte piętro, gdzie mieszkała służba. Nie zauważył nic podejrzanego. Pokojówka margrabiny wydawała wieczór, służba zapijała poncz bardzo wesoło. — Ci którzy się tak śmieją, nie mogą być przeznaczeni do nocnej wyprawy, byliby poważniejsi.
Wreszcie zeszedł, aby się ukryć w ciemnym kącie ogrodu. — O ile to ma być sekret przed służbą, w takim razie muszą sprowadzić przez mur ludzi przeznaczonych na to aby mnie pochwycić. Jeżeli pan de Croisenois zachował jeszcze nieco rozwagi, musi rozumieć, że mniej będzie kompromitujące dla jego przyszłej żony, jeśli mnie pochwycą nim wejdę do sypialni.
Zbadał teren z wojskową ścisłością. Chodzi tu o mój honor, myślał; jeśli popełnię jaką nierozwagę, nie będzie żadnem usprawiedliwieniem powiedzieć sobie: Nie przewidziałem tego.
Czas był rozpaczliwie pogodny. Około jedenastej, księżyc wstał; o wpół do pierwszej, oświecał całą fasadę od ogrodu.
— Oszalała, powtarzał sobie Juljan.
Kiedy wybiła pierwsza, świeciło się jeszcze w oknach Norberta. W życiu swojem Juljan nie zaznał tyle strachu; widział jedy-