Juljan z trudnością zdołał uspokoić gniew ojcowego druha. W końcu sam musiał wybuchnąć:
— Czy ty myślisz, że mnie chodzi o twoją szpadę? rzekł. Zdaje mi się, że i ja mam szpadę! Chcę od ciebie mądrej rady.
Ranucy wciąż wracał do swego:
— Jesteś młody, nigdyś nie był ranny; zniewaga była publiczna; otóż, mężczyzną shańbionym gardzą nawet kobiety.
Juljan odpowiedział, że jeszcze się poradzi w tej mierze swego serca. Mimo nalegań Ranucego, który koniecznie chciał go wciągnąć do napaści na hiszpańskiego generała, przyczem — powiadał — można nabyć chwałę, nie licząc dukatów, Juljan wrócił sam do swego domku. Tam to, w wilję dnia w którym pan Campireali wygarnął doń z muszkietu, odwiedzili Juljana Ranucy i jego kapral, obaj z powrotem z Velletri. Ranucy użył przemocy aby zajrzeć do szkatułki, gdzie jego zwierzchnik, kapitan Branciforte, chował niegdyś złote łańcuszki i inne kosztowności, o ile nie uważał za stosowne wydać ich zaraz po wyprawie. Znalazł tam dwa talary.
— Radzę ci zostać mnichem, rzekł do Juljana; masz potemu wszystkie cnoty; miłość ubóstwa, a oto dowód; pokorę, bo pozwalasz się lżyć w biały dzień bogaczowi z Albano; brak ci jedynie obłudy i łakomstwa.
Ranucy włożył przemocą do szkatułki pięćdziesiąt dukatów.
— Daję ci moje słowo, rzekł, że, jeśli do miesiąca pan Campireali nie będzie pogrzebany ze wszystkiemi honorami należnemi jego urodzeniu i dostatkom, tu obecny kapral przybędzie z trzydziestoma ludźmi aby zburzyć twój domek i spalić twoje rzeczy.
Nie ścierpię, aby, pod pozorem miłości, syn kapitana Branciforte grał w świecie rolę durnia.
Owej nocy kiedy pan Campireali i jego syn strzelili z muszkietów, Ranucy i jego kapral byli na czatach pod balkonem. Juljan ledwie zdołał ich powstrzymać aby nie zabili lub bodaj nie porwali Fabia, wówczas gdy — jak opowiedzieliśmy wyżej — wypadł na ulicę przez ogród. Argumentem, który uspokoił Ranucego, było: iż
Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/100
Ta strona została przepisana.