Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/116

Ta strona została przepisana.
IV

„Jeśli się nie usprawiedliwię wobec Heleny, powiadał sobie juljan, wracając w nocy na kwaterę w lesie, uwierzy w końcu, że jestem mordercą. Bóg wie, co za historję musiano jej opowiedzieć o tej nieszczęsnej walce!“
Udał.się po rozkazy księcia do zamku Petrella i poprosił o pozwolenie udania się do Castro. Fabrycy Colonna zmarszczył brwi.
— Sprawa owej utarczki nie jest jeszcze załatwiona z Jego świątobliwością. Powinieneś wiedzieć, że ja oświadczyłem prawdę, to znaczy, że byłem najzupełniej obcy temu starciu, o którem dowiedziałem się dopiero nazajutrz w Petrella. Mam powód przypuszczać, że Jego świątobliwość da wkońcu wiarę temu szczeremu wyznaniu. Ale Orsiniowie są potężni; wszyscy powiadają, że ty wyróżniłeś się w tej bijatyce. Orsiniowie posuwają się wręcz do twierdzenia, że kilku jeńców zawisło na gałęzi. Wiesz, jak dalece bajki te są fałszywe; ale można przewidywać odwet.
Zdumienie, które błysło w naiwnych spojrzeniach młodego kapitana, ubawiło księcia; mimo to, widząc taką niewinność, uznał, iż trzeba się wyrazić jaśniej.
— Widzę w tobie, ciągnął, ową doskonałą odwagę, która rozsławiła na całe Włochy nazwisko Branciforte. Mam nadzieję, że zachowasz dla mego domu wierność, która czyniła mi drogim twego ojca i którą chciałbym nagrodzić w tobie. Oto hasło mojej kompanji: nigdy nie powiedzieć słowa prawdy o tem, co dotyczy mnie lub moich żołnierzy. Jeżeli, w chwili gdy trzeba ci mówić, nie widzisz celu kłamstwa, kłam na los szczęścia, strzeż się jak grzechu śmiertelnego słowa prawdy. Pojmujesz, że skojarzone z innemi wskazówkami, mogłaby ono naprowadzić na trop. Pozatem wiem, że ty masz jakąś miłostkę u Wizytek w Castro; możesz się zabawić dwa tygodnie w tem miasteczku, gdzie Orsiniowie mają przyjaciół a nawet agentów. Udaj się do mego marszałka, który ci wy-