Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/117

Ta strona została przepisana.

liczy dwieście cekinów. Przez dawną przyjaźń dla twego ojca, dodał książę śmiejąc się, mam ochotę udzielić ci paru miłosno-strategicznych wskazówek. Ty i trzej twoi żołnierze przebierzecie się za kupców; będziesz się wściekał na jednego ze swoich towarzyszów, który będzie z urzędu wciąż pijany i nawiąże liczne stosunki stawiając wino wszystkim próżniakom w Castro. Pozatem, dodał książę innym tonem, jeśli cię Orsiniowie pochwycą i wydadzą na śmierć, nie przyznawaj się za nic do prawdziwego nazwiska, a tem mniej do służby u mnie. Nie potrzebuję ci zalecać abyś okrążał każde miasteczko i wchodził zawsze, bramą przeciwną stronie z której przybywasz.
Te ojcowskie rady z ust człowieka zazwyczaj tak surowego wzruszyły Juljana. Zrazu książę uśmiechnął się z łez, które ujrzał w oczach młodego człowieka; później i jego głos się zmienił. Zdjął jeden z pierścieni, które miał na palcu; przyjmując pierścień, Juljan ucałował tę rękę słynną znamienitemu czynami.
— Nigdy ojciec mój tak nie mówił do mnie! wykrzyknął w zachwycie.
W dwa dni później, nieco przed świtem, Juljan znalazł się w murach miasteczka Castro. Towarzyszyło mu pięciu żołnierzy, w przebraniu jak on; dwaj szli osobno, udając że nie znają ani jego, ani trzech tamtych. Zanim jeszcze weszli do miasta, Juljan ujrzał klasztor Nawiedzenia, rozległy budynek otoczony czarnemi murami, dość podobny do fortecy. Pobiegł do kościoła, który był wspaniały. Zakonnice, wszystko szlachcianki, przeważnie z bogatych domów, prześcigały się która z nich bardziej wzbogaci ten kościół, jedyną część klasztoru dostępną oczom publiczności. Weszło w zwyczaj, że siostra, którą papież mianował ksienią, na podstawie listy trzech nazwisk przedstawionej przez kardynała, protektora klasztoru, składała znaczną ofiarę mającą uwiecznić jej imię. Ta, której dar był mniejszy od daru poprzedniczki, stawała się przedmiotem wzgardy, zarówno jak jej rodzina.
Juljan posuwał się drżący nawą wspaniałej budowli, lśniącej