Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/121

Ta strona została przepisana.

widzieć, ale jedynie przez kratę parterowego okna, wychodzącego na ogród. Ku swej niewymownej boleści, Juljan spostrzegł, że młoda dziewczyna, niegdyś tak tkliwa a nawet tak namiętna, stała się dlań jakby obca; odnosiła się doń niemal uprzejmie. Pozwalając mu przyjść do ogrodu, czyniła to prawie wyłącznie przez cześć dla swego ślubu. Widzenie było krótkie: po kilku chwilach, duma Juljana, może nieco podniecona wypadkami ubiegłych tygodni, wzięła górę nad głębokim bólem.
— Widzę przed sobą, rzekł, jedynie grób tej Heleny, która w Albano oddała mi się rzekomo na całe życie.
Całym wysiłkiem Juljana było ukryć łzy, które zalewały mu twarz, w miarę jak Helena, mówiąc doń, szukała przystojnych zwrotów. Kiedy skończyła usprawiedliwiać zmianę, tak naturalną (powiadała) po śmierci brata, Juljan odparł, wymawiając słowa bardzo wolno:
— Nie spełniasz ślubu, nie przyjmujesz mnie w ogrodzie, nie jesteś u mych kolan, jak byłaś wówczas kiedy usłyszeliśmy Ave z Monte Cavi. Zapomnij o swym ślubie, jeśli możesz; co do mnie, nie zapominani niczego; Bóg z tobą!
To mówiąc, opuścił okienko, przy którem mógł zostać jeszcze godzinę. Ktoby mu powiedział chwilę przedtem, że skróci dobrowolnie tak upragnione widzenie! To poświęcenie rozdzierało jego duszę; ale pomyślał, że zasłużyłby na wzgardę Heleny, gdyby odpowiedział na jej uprzejmość inaczej, niż zostawiając ją na pastwę wyrzutów.
Przed świtem opuścił klasztor. Natychmiast wsiadł na koń, dając żołnierzom rozkaz, aby nań czekali w Castro cały tydzień, potem zaś aby wrócili do lasu; był pijany rozpaczą. Najpierw obrócił się w stronę Rzymu.
— Jakto! Oddalam się od niej! powiadał sobie za każdym krokiem; jakto! staliśmy się sobie obcy! O Fabio, jakżeś jest pomszczony!
Widok ludzi, których spotykał, pomnażał jego wściekłość;