Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/133

Ta strona została przepisana.

nik, ale ten i ów w mieście ma rusznicę, strzelaliby z okien. W takim razie — mówię to nawiasem — trzeb aby się przemykać pod same domy. Raz znalazłszy się w ogrodzie, powiadacie zcicha każdemu kto się zjawi: „zabieraj się stąd“; — kto nie usłucha, tego puginałem. Ja wchodzę do klasztoru furtką z trzema którzy się znajdują najbliżej, w trzy minuty później schodzę z jedną albo dwiema kobietami, które wyniesiemy na rękach. Poczem zmykamy co żywo z klasztoru i z miasta. Dwóch zostanie przy bramie; oddadzą w krótkich odstępach ze dwadzieścia strzałów, aby nastraszyć mieszczan i trzymać ich zdaleka.
Juljan powtórzył dwa razy to objaśnienie.
— Czyście dobrać zrozumieli? rzekł. W sieni będzie ciemno, po prawej ogród, po lewej dziedziniec; nie pomylcie.
— Możesz na nas polegać, kapitanie! wykrzyknęli żołnierze.
Następnie poszli pić: tylko kapral został i poprosił kapitana o chwilę rozmowy.
— Nic prostszego, rzekł, niż projekt Waszej Dostojności. Włamywałem się już w życiu do dwóch klasztorów; to będzie trzeci; ale za mało nas jest. Jeśli przyjdzie nam się bawić w burzenie muru, trzeba pamiętać że ciury klasztorne nie zostaną bezczynni w czasie tej operacji; ustrzelą panu siedmiu lub ośmiu ludzi, a kiedy będziemy wracali, mogą nam odebrać brankę. Tak nam się stało w pewnym klasztorze koło Bolonji; zabito nam pięciu ludzi, my zabiliśmy ośmiu, ale kapitan nie dostał swojej lubki. Poradzę Waszej Dostojności dwie rzeczy. Znam w pobliżu czterech wieśniaków, którzy dzielnie sługiwali pod Markiem Sciarra i którzy za cekina będą bili się całą noc jak lwy. Może i ukradną jakie srebro w klasztorze; pana to nic nie obchodzi, grzech jest ich: pan najął ich poto aby porwali kobietę, oto wszystko. Druga rada jest taka. Nasz Hugo jesto sprytny i wykształcony chłopak; był lekarzem nim zabił szwagra i umknął do lasu. Może go pan posłać przed nocą do bramy klasztornej; poprosi o służbę i postara się aby go wpuszczo-