— Jestem odcięty, powiedział sobie Juljan.
Krzyknął na swoich ludzi; próżno silił się skruszyć kłódkę szpadą; gdyby mu się to udało, byłby odchylił jedną sztabę i otworzył jedno skrzydło. Szpada złamała się w kłódce; w tej chwili nadbiegł z ogrodu służący i zranił go w ramię. Juljan odwrócił się; przyparty do bramy, uczuł że naciera nań kilku ludzi. Bronił się puginałem; szczęściem, dzięki ciemności, prawie wszystkie ciosy odbijały się od drucianej koszulki. Otrzymawszy dotkliwą ranę w kolano, rzucił się na człowieka, który zanadto się odsłonił, powalił go ciosem puginału w twarz i zdołał zawładnąć jego szpadą.
Odetchnął, myślał że jest ocalony; zajął pozycję po lewej stronie bramy, od dziedzińca. Ludzie jego, którzy nadbiegli, oddali kilka strzałów przez kratę i rozprószyli służbę. W sieni było coś widać jedynie przy blasku wystrzałów.
— Nie strzelajcie w moją stronę! krzyczał Juljan do swoich ludzi.
— Chwycili pana niby w łapkę na myszy, rzekł doń przez kratę kapral, który zachował zimną krew; zabili nam trzech ludzi. Rozwalimy mur koło zawiasów; niech się pan nie zbliża, kule będą lecieć na nas; zdaje się, że są nieprzyjaciele w ogrodzie?
— To te łajdaki, ciury Campirealich, odparł Juljan.
Nie skończył mówić, kiedy zaczęto ich ostrzeliwać z pistoletów; strzały kierowały się głosem a szły od sieni wiodącej na ogród. Juljan schronił się do izdebki odźwiernej, na lewo od wejścia; ku wielkiej radości znalazł tam niedostrzegalną prawie lampkę przed obrazem Madonny; ujął ją ostrożnie, aby jej nie zgasić; Uczuł że drży; obejrzał ranę w kolanie, która mu bardzo dolegała; krew płynęła obficie. Spoglądając dokoła, ujrzał zemdloną kobietę na krześle; zdumiał się poznając Marjetę, zaufaną Heleny; potrząsnął nią.
— Och! panie Juljanie, wykrzyknęła z płaczem, chce pan zabić Marjetę, swoją przyjaciółkę?
— Ani trochę; powiedz Helenie iż ją przepraszam żem napot-
Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/137
Ta strona została przepisana.