Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/164

Ta strona została przepisana.

powiesił już pięćdziesięciu z górą wrogów. Co do Juljana, ten, mimo że nie miał ani czterdziestu ludzi, ośmielił się iść na Rzym.
Wszyscy słudzy ksieni z Castro pozostali jej wierni; pomieścili się w ubogich domkach, sąsiadujących z klasztorem św. Marty. Agonja Grzegorza XIII trwała więcej niż tydzień; signora Campireali czekała niecierpliwie zamętu, który nastąpił po jego śmierci, aby dokończyć ostatnich sążni podkopu. Ponieważ trzeba było przebyć granice kilku zamieszkałych domów, obawiała się, że nie zdoła utaić przed światem celu swego przedsięwzięcia.
Na trzeci dzień po przybyciu Juljana Branciforte do Petrella, trzej dawni bravi Juljana, przyjęci przez Helenę w jej służby, zachowywali się tak jakby oszaleli. Mimo iż wiadomo było aż nadto, że Helena znajduje się w najściślejszem zamknięciu i pod strażą zakonnic, które jej nienawidziły, Hugo, jeden z bravi, przybył do bramy klasztoru i jął natrętnie się domagać, aby mu pozwolono ujrzeć jego panią, i to natychmiast. Odpędzono go i wyrzucono za drzwi. Pod wpływem rozpaczy, człowiek ten został pod bramą i zaczął rozdawać po bajoku każdemu ze sług klasztornych, który wchodził albo wychodził; powtarzał przytem te słowa: Cieszcie się ze mną; pan Juljan Branciforte przybył, żyje; powiedzcie to swoim przyjaciołom.
Dwaj kamraci Hugona cały dzień znosili mu bajoki i rozdawali je dzień i noc, powtarzając wciąż te same słowa, póki nie rozdali wszystkiego. Ale trzej bravi, luzując się wzajem, dalej pełnili straż u bramy klasztoru, wciąż powtarzając przechodniom te same słowa z towarzyszeniem głębokich pokłonów: Pan Juljan przybył etc.
Pomysł dzielnych ludzi powiódł się: w niespełna trzydzieści sześć godzin po rozdaniu pierwszego bajoka, biedna Helena w głębi swej kazili wiedziała, że Juljan żyje: słowo to wtrąciło ją w istne szaleństwo.
— O matko, wykrzyknęła, ileż ty mi złego wyrządziłaś!
W kilka godzin później zdumiewającą wiadomość potwierdzi-