Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/165

Ta strona została przepisana.

ła Marjeta, która, za cenę wszystkich swoich klejnocików, zdobyła pozwolenie towarzyszenia odźwiernej, gdy ta przynosiła Helenie jadło. Helena rzuciła się jej w ramiona, płacząc z radości.
— To bardzo pięknie, rzekła; ale nie długo dane mi będzie zostać z tobą.
— Myślę! odparła Marjeta. Przypuszczam, że nim conclave się skończy, więzienie pani zamieni się na proste wygnanie.
— Ach, droga, ujrzeć Juljana, i ujrzeć go tak występną!
Trzeciej nocy po tej rozmowie, posadzka kościelna zapadła się w jednem miejscu z wielkim hałasem; zakonnice myślały, że klasztor wali się w gruzy. Popłoch był straszny, wszyscy krzyczeli że to trzęsienie ziemi. W godzinę po zawaleniu się marmurowej posadzki, signora Campireali, poprzedzona przez trzech bravi w służbie Heleny, weszła podziemnym chodnikiem do więzienia.
— Zwycięstwo, pani, zwycięstwo! krzyczeli zuchy.
Helena zlękła się śmiertelnie; myślała, że to Juljan nadchodzi. Uspokoiła się i rysy jej odzyskały zwykły wyraz, kiedy jej oznajmili, że towarzyszą jedynie signorze Campireali i że Juljan jest dopiero w Albano, które zajął wraz z kilkoma tysiącami żołnierzy.
Po chwili oczekiwania, signora Campireali zjawiła się; szła z trudem, prowadzona przez koniuszego: był w paradnym stroju i przy szpadzie, ale jego wspaniałe ubranie było całe zachlastane ziemia.
— O moja droga Heleno! ocaliłam cię! wołała signora.
— A kto ci powiedział, matko, że ja chcę ocalenia?
Signora Campireali osłupiała; patrzała na córkę szeroko otwartemi oczami, widocznie bardzo wzruszona.
— A więc, droga Heleno, rzekła wreszcie, los zmusza mnie do wyznania postępku, bardzo naturalnego może wobec nieszczęść zaszłych w naszej rodzinie, ale którego żałuję i za który proszę o przebaczenie: Juljan... Branciforte... żyje...
— I dlatego że on żyje, ja nie chcę żyć.
Signora Campireali nie zrozumiała zrazu, następnie zaczęła