mocno osłabiony od czasu daremnej podróży do Petrella, gdzie książę, którego czciłam ponieważ ty go kochałeś, przyjął mnie tak okrutnie; pomyśl, powtarzam, że umysł mój, wielce osłabiony, dławiono dwanaście lat kłamstwem. Wszystko, co mnie otaczało, było fałszem i kłamstwem, i ja wiedziałam o tem. Zrazu dostałam ze trzydzieści listów od ciebie; osądź z jakiem wzruszeniem otwierałam pierwsze! ale, w miarę jak je czytałam, serce moje ścinało się. Badałam pismo, poznawałam twoją rękę, ale nie twoje serce. Pomyśl, że to pierwsze kłamstwo podcięło istotę mego życia; tak iż otwierałam obojętnie list, pisany twą ręką! Ohydna bajka o twej śmierci do reszty zabiła we mnie wszystko co zostało jeszcze ze szczęśliwej młodości. Pierwszą mą myślą, wyobrażasz sobie, było jechać aby zobaczyć i dotknąć własnemi rękami wybrzeży Meksyku, gdzie rzekomo dzicy cię zgładzili; gdybym była poszła za tą myślą, byłabym teraz szczęśliwa; w Madrycie bowiem — mimo liczby i zręczności szpiegów, któremi czujna ręka mogłaby mnie otoczyć — byłabym trafiła do wszystkich dusz, w których zostało jeszcze nieco współczucia i dobroci, i wierzę iż byłabym dotarła do prawdy. Tak, mój Juljanie: już twoje wspaniałe czyny zwróciły na ciebie uwagę świata, i może ktoś w Madrycie wiedział, że ty jesteś Branciforte. Mamż powiedzieć, co zburzyło nasze szczęście? Najpierw pamięć okrutnego i upokarzającego przyjęcia w Petrella: ileż przeszkód trzebaby pokonać od Castro do Meksyku! Widzisz, dusza moja straciła już całą energję. Następnie wzięła we mnie górę próżność. Zabudowałam klasztor wielkiemi gmachami, aby obrócić na swoje mieszkanie pokoik przy furcie, gdzieś ty się schronił w noc walki. Jednego dnia, spoglądałam na ziemię, którą ty niegdyś dla mnie oblałeś krwią; usłyszałam wzgardliwe słowo, podniosłam oczy, ujrzałam wrogie twarze; aby się pomścić, zapragnęłam być ksienią. Matka, która wiedziała że ty żyjesz, dokonała heroicznych czynów, aby uzyskać tę dziką nominację. Godność ta była dla mnie jedynie źródłem nudy, do reszty spodliła mi duszę; często sprawiało ani przyjemność znaczyć swą władzę nieszczęściem
Strona:PL Stendhal - Kroniki włoskie.djvu/167
Ta strona została przepisana.